Krakowski poeta Adam Ziemianin, piewca gór i codzienności, ma już 70 lat. Do popularności jego wierszy przyczyniają się nie tylko drukowane tomiki, lecz także ich śpiew przez zespoły Stare Dobre Małżeństwo i U Studni.
W jednym z wierszy napisał: „Dałeś mi Panie łaskę – abym – ślad zostawił /Koślawy może – śmieszny – ale własny”. – Poezja zaczęła mnie pociągać w czasach licealnych. Wpierw były to wynurzenia liryczne pod adresem ukochanej dziewczyny. Nie wytrzymały próby czasu, ale zamiłowanie do poezji pozostało. Moją rodzinną Muszynę odwiedzał m.in. twórca z „krainy łagodności” – Jerzy Harasymowicz. Pobudził mnie do dalszego pisania – wspomina A. Ziemianin. Nie czeka, aż przyjdzie natchnienie. Usiadłszy na krześle przy biurku, łyknąwszy z kubka zielonej herbaty, zaczyna pisać – przez kilka godzin codziennie, niczym urzędnik galicyjski. Pomysły zapisuje wcześniej ołówkiem w notesiku, który ma zawsze przy sobie. Potem je tylko rozwija twórczo. – Moja poezja nie jest efektem jakichś spekulacji mózgowych snutych w cieniu czterech ścian. Przeciwnie – rodzi się wśród ludzi. Obserwuję ich na ulicy, w tramwaju, w pociągu, w kawiarni. „Podsłuchuję” rzeczywistość. Łapię po prostu życie na gorącym uczynku – mówi poeta.
Od flisaka do rymotwórcy
Urodził się 12 maja 1948 r. w Muszynie. Owo górskie miasteczko na pograniczu polsko-słowackim i jego okolice stały się jednym z jego natchnień poetyckich. Drugim został Kraków, do którego niegdyś przyjechał, by studiować polonistykę. – Przybyłem tu w 1967 r., sądząc naiwnie, że w trakcie studiów poznam bliżej tajniki poezji. Byłem wpierw słuchaczem Studium Nauczycielskiego, później znalazłem się na Uniwersytecie Jagiellońskim. Była tam fajna paczka poetów rówieśników, m.in. Jerzy Gizella i Andrzej Warzecha. Potem wraz z nimi, Wiesławem Kolarzem i Andrzejem Krzysztofem Torbusem tworzyliśmy poetycką Grupę „Tylicz”. Naszą wyobraźnię kształtowały łagodne wzgórza krain naszego pochodzenia, a nie wielkomiejska kamienna pustynia – wspomina A. Ziemianin. – Kraków stał się jednak z czasem moim miastem. Przez ćwierć wieku, od połowy lat 70. poczynając, mieszkałem w słynnym Domu Literatów przy ul. Krupniczej – dodaje.
Był w swoim życiu m.in. flisakiem na Popradzie, pilotem szybowców, nauczycielem i dziennikarzem. Debiutował w 1968 r. na łamach krakowskiego „Życia Literackiego” wierszem „Święty Jan z Kasiny Wielkiej”. Pierwszy tom poezji pt. „Wypogadza się nad naszym domem” opublikował w 1975 r. Wydał ich zaś w sumie 30. Do tego w ostatnich latach dołączyły 3 tomy prozy.
A. Ziemianin jest jednym z nielicznych żyjących poetów polskich, który jest nie tylko stale czytany, ale i słuchany. – Czytelnicy i słuchacze nie mają zresztą wyboru. Bo stary Bodziony, jeden z bohaterów mojej prozatorskiej, lecz gęsto przetykanej wierszami książki „Z nogi na nogę”, będącej swoistym powrotem do „kraju lat dziecinnych”, rymuje bezwzględnie: „Kto Ziemianina nie czyta /Ten nygus i łachmyta” – żartuje poeta. Jest czytany, bo wciąż ukazują się (i sprzedają!) jego kolejne książki poetyckie, słuchany zaś, bo jego teksty śpiewają nieustannie legendarne już zespoły Wolna Grupa Bukowina, Stare Dobre Małżeństwo (do muzyki Krzysztofa Myszkowskiego) i U Studni, a on sam recytuje swoje wiersze podczas koncertów.
Kosmiczna codzienność
Czytelników i słuchaczy ujmuje jego pogodny stosunek do świata i ludzi, opisywanie z życzliwością gór i codzienności, którą poeta – jak sam mówił – „wyświęca, nadając jej rangę kosmiczną”. W jego wierszach sporo miejsca zajmuje również dom, zarówno ten rodzinny w Muszynie przy ul. Ogrodowej, jak i krakowski, który wraz z dziećmi – Kacprem i Halszką – współtworzyła zmarła w 2005 r. żona Maria. Żonę, wnuczkę poety Emila Zegadłowicza – piewcy Beskidów, poznał w 1975 r., gdy wraz z Wolną Grupą Bukowina i jej twórcą Wojciechem Bellonem zawitał do Gorzenia Górnego.
– Zapatrzyliśmy się w siebie z Marią i tak się zaczęło – wspomina poeta. Poświęcił jej potem wiele utworów zebranych w tomach „Wiersze dla Marii” i „Przymierzanie peruki”. Do końca życia pozostała jego „słoneczną latarnią”, jak zwracał się do niej w jednym z wierszy. Od wczesnej młodości był koneserem życia, jego dużych i małych radości, rad z wędrowania bez celu, długich rozmów z przyjaciółmi przy kuflu piwa, szukaniu piękna w najbliższym otoczeniu, które nie zawsze wydaje się piękne na pierwszy rzut oka. – Bliska jest mi radosna afirmacja życia praskiego twórcy Bohumila Hrabala – wyznaje poeta.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |