Już się oczyściłem

O wstawaniu, wyrokach i potrzebie uśmiechu mówi Janusz Świtaj.

Co jest człowiekowi potrzebne, żeby czuł, że żyje godnie?

Zaraz po wypadku do życia potrzebna mi była odpowiednia ilość tlenu, którą zapewniała mi aparatura. Później te wszystkie czynności opiekuńcze plus karmienie miałem zapewnione najpierw na intensywnej terapii, a potem w domu. To minimum jest niezbędne do życia biologicznego. Natomiast życie pełne to takie, w którym można spełniać swoje marzenia, realizować cele, nawiązywać kontakty z ludźmi i dążyć do rozwoju intelektualnego.

To wszystko udało się Panu przez ostatnie dziesięć lat.

To prawda. Zdałem maturę, studiuję na wymarzonym kierunku, podróżuję. Wyznaczam sobie kolejne cele, a potem przeżywam radość, gdy zostają osiągnięte.

Widzi Pan efekty swojej pracy z chorymi?

Może wielu osobom z lżejszym stopniem niepełnosprawności, ale niezmotywowanym do aktywności, daję bodziec, że warto się przełamać. Wielu z nich wstydzi się, że są inni niż zdrowi. Jakiś czas temu udało mi się podnieść na duchu chorego pod respiratorem. Otrzymałem też wiele e-maili od zdrowych z podziękowaniami, że dzięki temu, iż poznali moją historię, zrozumieli, że ich problemy, którymi się przejmowali, są tak naprawdę błahe w porównaniu z tymi, z którymi sobie radzę.

Buntował się Pan przeciw Panu Bogu?

Po wypadku przez dwa, trzy lata zadawałem Mu pytanie: czemu ja? Czemu spotkało mnie to w najlepszym okresie życia, tuż przed osiemnastką. Za miesiąc miałem podjąć pracę na kopalni.

Jaka przyszła odpowiedź?

Powoli ją dostaję. Mój stan zdrowia zrobił się bardziej stabilny. Lekarze przestali straszyć moich rodziców, że to potrwa tylko kilka tygodni czy miesięcy. Moje sprawy duchowe zaczęły znajdować swoje odpowiednie miejsce. Wydaje mi się, że to doświadczenie było mi potrzebne, by dać otuchę innym. Takim, którzy skoczyli do basenu na główkę czy ulegli wypadkom komunikacyjnym. To naprawdę nie jest wyrok, który oznacza koniec życia. Ono trwa, tylko trzeba się pogodzić z tym, że nie będzie takie jak przedtem.

Nieustanne buntowanie się nie ma sensu?

Dziś myślę, że bunt też był mi potrzebny, żeby spalić wszystkie negatywne, złe myśli, żale, pretensje. Już się z nich oczyściłem.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg