Czasem mury powstają nie z cegieł, lecz z marzeń. Bo gdy jest wiara, pasja i miłość, to i marzenia zamieniają się w cegły.
Po trzech latach wracamy do Broniszewic, by pokazać, jak z miłości, siły, walki, samozaparcia i przy pomocy tysięcy dobrych ludzi siostry dominikanki zbudowały swoim synkom dom. I to jaki dom!
Mikołajek
Mikołajek ma 3 latka. Biologiczna matka rodziła go w upojeniu alkoholowym. Mały przyszedł na świat pijany. W Broniszewicach mieszka od ponad roku. I nadrabia czas, który powinien spędzać wtulony w ramiona rodziców. Już chodzi, biega właściwie. Kocha minionka, bo może tak jak on ma problem ze wzrokiem. Minionek ma wielki okular, a Mikołaj, mimo dramatycznego startu, wychodzi na prostą.
W starym domu, w pałacu, s. Gracjana przynosi tort. Mikołajek obchodził właśnie urodziny. Tortu jeść nie chce, ale chętnie pójdzie na spacer. Do nowego domu – Domu Chłopaków. Kilkadziesiąt metrów od starego. Doskonale wie, gdzie będzie mieszkał. Nowy pokój w nowym domu jest ciepły i przestronny. W kolorach kojących i takich… domowych. Mikołajek pokój „maluchów” będzie dzielił z nowymi chłopakami, bliźniętami, które lada moment zawitają do Broniszewic. Łóżeczka już czekają. I mata kolorowa. I zabawki. A w pokoju obok, tam gdzie grupa Mikołajka będzie spędzać wspólnie czas, stoją wygodne fotele.
Chłopcy, podopieczni, a bardziej synowie sióstr dominikanek z Broniszewic, już w swoich pokojach mają ubrania. Już część rzeczy została przeniesiona. Teraz jest czas na adaptację, na poznanie nowych kątów. Lada dzień przeprowadzą się całkowicie. I będą się uczyć na nowo żyć. – Nasi chłopcy to osoby z różnymi obciążeniami, schorzeniami. Jedni szybko zaakceptują nowe miejsce, innym trzeba pomóc. Autystykom potrzeba więcej czasu na oswojenie nowego miejsca – mówi s. Paula. – Dlatego nasi synowie już od miesięcy zaznajamiają się z budynkiem. Przychodzą do swoich pokoi, w miarę możliwości dbają o swoje szafy i rzeczy osobiste. A przede wszystkim po prostu nowym domem się cieszą.
Otwarcie domu nastąpiło na początku września. Po kilkuletniej zbiórce i budowie. Budowie, która chyba zaskoczyła wszystkich: oto zakonnice, specjalistki od wychowania i teologii, zbudowały nowoczesny budynek, w którym prócz pokoi, kuchni, znajdują się sale rehabilitacyjne ze sprzętem najwyższej klasy i na najwyższym poziomie. Dom Pomocy Społecznej, w którym każdy czuje się jak w zwyczajnym… domu. Nie ośrodku. I nie „placówce”. Bo dom to dom. – Chłopcy są już bezpieczni, wyrobiłyśmy się przed czasem, więc odetchnęłyśmy [siostry z powodu przepisów dotyczących bezpieczeństwa musiały wraz z chłopcami opuścić stary dom do końca 2018 roku – przyp. red.] – mówi s. Paula, oprowadzając po nowym domu. – Bałyśmy się, że wykonawcy nie zdążą, a zimą przeprowadzać się z dziećmi trudno.
W głównym hallu w wielkim akwarium pływają rybki. Przybyszów wita św. Józef, na ścianach wiszą kolorowe zdjęcia. Mamy w biało-czarnych habitach i ich synkowie. Jedni mają kilka lat, inni kilkanaście, najstarsi ponad 60. Na parterze, w grupie „chłopców leżących”, s. Paula prezentuje pokoje: spersonalizowane, stonowane, ze smakiem wykończone. Sala dzienna z aneksem kuchennym i bezpośrednim wyjazdem na taras. Teraz spacery nawet dla chłopców na wózkach i w łóżkach będą łatwiejsze. Na zewnątrz piękna zieleń. – To pan Przemek, nasz dobrodziej, przyjechał z ekipą, zaprojektował i przygotował wszystko – mówi się s. Paula.
Łazienki też cieszą oko. U chłopców sprawniejszych prysznice. U mniej sprawnych wanny z ułatwiającymi wejście szklanymi drzwiczkami. Dla leżących – wanna z podnośnikiem. – Odpoczną nasze plecy. W starym domu trzeba angażować wiele osób, by chłopca wykąpać – tłumaczy s. Paula i z dumą pokazuje sprzęty.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |