Córka Aliny Dulgheriu żyje, bo jej matce udzielono pomocy przed zakładem aborcyjnym. Prawo wprowadzone w londyńskiej dzielnicy Ealing sprawia, że wiele kobiet pomocy nie dostanie.
Tabliczki z wizerunkiem niemowlęcia są zakazane. Za wręczanie ulotek z adresem organizacji pomagającej samotnym matkom grozi kara finansowa. Nie wolno nawet się modlić. Przepisy tworzące specjalną strefę wokół przychodni aborcyjnej w Ealing weszły w życie wiosną 2018 r. Alina Dulgheriu, która kieruje organizacją Be Here For Me, od kilku lat walczy z aborcją. Teraz musi walczyć także z zakazem.
Pomożemy ci
Alina przyjechała z Rumunii do Londynu w 2009 r., mając 25 lat. W 2011 r. zaszła w ciążę. Jej partner nie chciał dziecka. Naciskał, by je abortowała, a w końcu ją zostawił. Kobieta szukała wsparcia finansowego w różnych organizacjach, ale go nie znalazła. Zwróciła się m.in. do stowarzyszenia Marie Stopes International, na którego stronie widniało ogłoszenie: udzielimy ci pomocy i rady, żebyś podjęła dobrą decyzję. – Zadzwoniłam do nich z pytaniem, czy mogę liczyć na jakąś pomoc – opowiadała później w wywiadzie telewizyjnym. – Powiedzieli, że jedyne, co mogą mi zaoferować, to aborcja i nic więcej.
Pozostawiona sama sobie Alina zdecydowała się skorzystać z usług Marie Stopes. – Podjęłam decyzję o aborcji, bo nie miałam innego rozwiązania – tłumaczyła. Przed drzwiami przychodni aborcyjnej jakaś kobieta wręczyła jej ulotkę i zaoferowała wsparcie. Alina nagle odkryła, że jednak ma wybór. Zawróciła.
Kobieta, którą spotkała Alina, należała do Good Counsel Network, katolickiej organizacji walczącej z aborcją. Grupa rzeczywiście pomogła. Kiedy pracodawca dowiedział się, że Alina jest w 4. miesiącu ciąży, i zwolnił ją, ludzie z Good Counsel pomogli jej znaleźć dach nad głową. Kobieta urodziła córeczkę i dała jej na imię Sarah. Siedmioletnia dziś dziewczynka towarzyszy czasem mamie podczas demonstracji w obronie życia.
Zakazany Różaniec
Wiele brytyjskich dzieci ma mniej szczęścia niż Sarah. Tamtejsze ministerstwo zdrowia podaje, że w 2017 r. w całym kraju przeprowadzono 190 tys. aborcji. Zgodnie z prawem można jej dokonać w przypadku zagrożenia dla zdrowia psychicznego kobiety, co w praktyce oznacza aborcję na życzenie. 98 proc. dzieci zabijanych przed narodzeniem ginie z powodu właśnie tego przepisu. Państwo finansuje 98 proc. aborcji. 70 proc. nienarodzonych dzieci ginie w prywatnych punktach, takich jak te należące do organizacji Marie Stopes. Grupa ma w Wielkiej Brytanii blisko 70 zakładów przeprowadzających łącznie 70 tys. aborcji rocznie. Przychodnia w Ealing należy do największych placówek. Co roku ginie tam 7 tys. poczętych dzieci. Z tego powodu londyński punkt Marie Stopes od lat był miejscem pikiet i modlitw obrońców życia. Teraz nie jest to legalne.
Zakaz uchwalony przez radnych z Ealing opiera się na ustawie z 2014 r. dotyczącej chuligaństwa. Na jej mocy można tworzyć strefy, w których zakazane będzie np. organizowanie pikiet. Władze Ealing wyznaczyły taki obszar w promieniu 100 m od przychodni aborcyjnej. Nie wolno tam podejmować żadnej agitacji dotyczącej aborcji – ani za, ani przeciw. Zakaz uderza w organizacje pro life, bo w okolicy zakładu Marie Stopes nie odbywały się demonstracje proaborcyjne. Obrońcom życia nie wolno zatem wręczać ulotek kobietom idącym na aborcję, rozmawiać z nimi ani nawet odmawiać Różańca w intencji dzieci poczętych. Kara za złamanie zakazu wynosi do 100 funtów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |