Model rodziny wielopokoleniowej powoli odchodzi w przeszłość. Nadal nie brakuje jednak osób, które znajdują w nim spełnienie i poczucie bezpieczeństwa.
Do niedawna rezydencja Adolfa Schoepke przy ul. Wólczańskiej w Łodzi była w opłakanym stanie. Obecnie trwa odbiór techniczny świeżo wyremontowanego budynku. Kolejny przykład udanej rewitalizacji nie byłby jednak aż tak interesujący, gdyby nie pomysł otwarcia w tym miejscu tzw. domu wielopokoleniowego.
Podczas konferencji prasowej urzędnicy przekonywali, że ideą tego modelu mieszkaniowego jest tworzenie więzi międzyludzkich. W dwóch odnowionych kamienicach zamieszkają rodziny z dziećmi, seniorzy, osoby młode i niepełnosprawni. Wszystko po to, aby zbliżyć do siebie przedstawicieli różnych pokoleń i grup społecznych.
Podobne domy powstają w wielu krajach m.in. w Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Szwecji i Danii. Teraz także w Polsce mają być odpowiedzią na postępującą dezintegrację społeczną. – Bardzo doceniam tę inicjatywę, powstaje pytanie, czy to rozwiązanie sprawdzi się w praktyce. Czy da się sztucznie wykreować rzeczywistość, która kiedyś tworzyła się w sposób naturalny? Czy naprawdę znamy kluczowe czynniki sukcesu rodzin wielopokoleniowych? – zastanawia się Bogna Białecka, psycholog.
Za mało dzieci
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu rodzina wielopokoleniowa nie była niczym nadzwyczajnym. Obok siebie mieszkali nie tylko dziadkowie, rodzice i dzieci, ale także ich wujkowie i ciocie. Wspólnie pracowali w gospodarstwie, razem spędzali święta i czas wolny, opiekowali się swoim potomstwem. Silniejsi pomagali słabszym, starsi dzielili się z młodszymi wiedzą i doświadczeniem. Nieco upraszczając, można stwierdzić, że z własnej woli robili wszystko to, czego oczekują od lokatorów domów wielopokoleniowych miejscy urzędnicy.
Migracje ze wsi do miast sprawiły, że rodziny wielopokoleniowe stały się rzadkością, w Polsce stanowią tylko 7 proc. Większość z nich znacznie różni się od tych, które dawniej funkcjonowały w naszym kraju. Poza odmiennym stylem życia współczesną rodzinę wielopokoleniową charakteryzuje stosunkowo niewielka liczba osób. Pod jednym dachem zwykle mieszkają dziadkowie i rodzice, którzy poświęcają całą swoją uwagę jednemu dziecku, a czasami dwóm potomkom. Dzieci wychowywane w takim modelu bywają mało samodzielne, co przekłada się na problemy w dorosłości. Badania pokazują, że ich rówieśnicy z rodzin wielodzietnych radzą sobie z tym znacznie lepiej.
– Aby powróciły prawdziwe rodziny wielopokoleniowe, musiałby wzrosnąć poziom dzietności. Można wiązać pewne nadzieje z osobami wierzącymi, które decydują się na założenie rodzin wielodzietnych i wspólne życie z rodzicami lub teściami – mówi Bogna Białecka. Psycholog podkreśla jednak, że nie każdy jest stworzony do mieszkania w tak dużej społeczności. Jeżeli członkowie rodziny mają skrajnie różne światopoglądy i konfliktowe charaktery, powinni zrezygnować z tego pomysłu. Nasi rozmówcy, którzy świadomie wybrali taką drogę, są jednak zadowoleni z podjętej decyzji.
Babcia przewodnik
– Dla mnie to nic nowego. Wychowywałam się w domu, w którym mieszkała razem z nami mama mojej mamy. Babcia jeszcze żyje, ma w tej chwili 108 lat! Jestem z nią bardzo zżyta – mówi Agnieszka Korpowska, od siedemnastu lat żona Tomasza, mama pięciorga dzieci. W trzypoziomowym segmencie na warszawskim Targówku rodzina mieszka wspólnie z mamą pana Tomasza i jego bratem, który także ma żonę i potomstwo. Już na etapie budowy zadbano o to, aby w domu spokojnie mogło funkcjonować kilkanaście osób. Każda rodzina zajmuje osobne piętro, na którym ma do dyspozycji kuchnię i łazienkę. Wszyscy starają się szanować swoją prywatność: nikt nie wchodzi bez pukania, każda wizyta jest wcześniej zapowiadana. Czasami dochodzi do drobnych sprzeczek np. o to, kto powinien odśnieżyć podjazd czy wyrzucić śmieci. W ostatecznym rozrachunku wspólne mieszkanie ma jednak więcej zalet niż wad.
Jedną z najważniejszych jest dobry kontakt babci z wnukami. – Moja teściowa jest przewodnikiem po Warszawie, opowiada dzieciom różne ciekawe historie, uczy je piosenek. One odwdzięczają się jej objaśnianiem nowinek technologicznych – dodaje pani Agnieszka.
Trzy miesiące temu zmarł ojciec pana Tomasza. Rozmówczyni „Gościa” wspomina, jak mówił wnukom o patriotyzmie i potrzebie kultywowania tradycji, z jak ogromnym zaangażowaniem kibicował im podczas meczy. Żonie, z którą przeżył pięćdziesiąt lat, nadal jest trudno przyjąć, że odszedł. Pani Agnieszka nie ma wątpliwości, że funkcjonowanie w tak dużej rodzinie pomaga teściowej przeżyć trudny czas. Znajomi i krewni z pokolenia dziadków zawsze zazdrościli im zresztą bliskości dzieci i wnuków. Podczas spotkań powtarzali: „Wy to macie dobrze, tak wesoło, nigdy się nie nudzicie!”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |