Miejsce, które przywraca godność

– Jeśli mówimy, że wolontariat jest służeniem bez zapłaty, to nie możemy na nią liczyć w żadnym wymiarze, nie tylko finansowym. On nie jest też dla ratowania siebie, swojego samopoczucia albo podniesienia samooceny – mówi Joanna.

Gdy dusza płacze

– Hospicjum czy szpital mogą się stać „bramą do nieba” i ostatnią szansą na nawrócenie i powrót do Boga. Cierpienie ma sens, gdy człowiek sięga po wiarę i woła o Boga – mówi ks. Krzysztof Szuliński, kapelan płockiego hospicjum. W jego posłudze wolontariusze są ogromnym wsparciem, bo przygotowują chorych do tej najważniejszej rozmowy, wyznania grzechów i wiary. – Była kiedyś osoba, która wręcz alergicznie reagowała na modlitwę i moją obecność w sali, otwarcie sobie tego nie życzyła. A później, po spotkaniach z jedną z wolontariuszek, z płaczem zaczęła prosić o sakramenty. I mówiła mi: „Ona do mnie tak przemówiła, jak żaden inny ksiądz” – opowiada kapelan. Wolontariuszki nieraz widziały tu „małe cuda”. Cuda przemiany. Cuda nawrócenia.

– Towarzysząc niektórym ludziom przy ich umieraniu, miałam świadomość, że to mistyczna śmierć. Pamiętam człowieka, który pił przez całe życie i siedział w więzieniu. Gdy umierał, wołał: „Miłosierdzia, miłosierdzia!”. Zapytałam go, co się dzieje. A on zaczął pytać zupełnie przytomnie: „Czy ja będę zbawiony?” – opowiada Katarzyna. – Ja tych ludzi noszę w sercu. Gdy ktoś już gaśnie, gdy już go nie ma, modlę się: „Panie Jezu, dziękuję Ci, że już jest z Tobą” – mówi Krystyna.

Z koleżanką Marią trafiły tu ze Szkoły Nowej Ewangelizacji naszej diecezji. Kilka lat temu, w czasie obchodów Roku Miłosierdzia, w tej wspólnocie powstała idea swoistego „duchowego szpitala”, czyli grupy ludzi, którzy przychodzą do hospicjów przede wszystkim, by się modlić z chorymi i za chorych, jeśli tylko wyrażą oni taką potrzebę. Taki wolontariat duchowy trwa do dziś w Ciechanowie. Kilka osób za zgodą władz placówki i księdza kapelana odwiedza pacjentów z oddziału hospicyjnego i onkologicznego w ciechanowskim szpitalu.

– Na początku były strach, przerażenie, obawa przez zetknięciem z osobami cierpiącymi. Ja jestem osobą bardzo wrażliwą, emocjonalną i bałam się, że będę zabierać ze sobą smutek i żal. Ale Pan Bóg daje mi siłę, moc i otwarcie na tych ludzi – mówi Magdalena Wojciechowska z Ciechanowa. Gdy wchodzą na oddział hospicyjny, zwykle oddziałowa wyjaśnia krótko, jaki jest stan chorych w poszczególnych salach. Nie narzucają swojej posługi. Proponują. I choć ludzie różnie reagują, to przez te minione 4 lata widzieli sens tego „duchowego szpitala”. Dla nich, jako ludzi wierzących, śmierć nie jest końcem, ale początkiem życia w innej przestrzeni.

– Modlitwa daje nam tę świadomość, że Pan Bóg jest miłością, że czeka na nas ze swoją łaską i przygotował tych mieszkań wiele – mówi Rajmund Niszczota, który wraz Rafałem Kilianem jest najdłużej posługującym „duchowym” wolontariuszem w tym gronie. – Rok temu zmarł mój tata i myślę, że to także przygotowało mnie na zetknięcie się z cierpieniem i umieraniem – przyznaje Magdalena. – Jestem wolontariuszką od niedawna, dopiero się uczę się od doświadczonych kolegów, ale widzę, że chociaż zdarzają się różne reakcje, to jest to piękna misja. Ostatnio spotkałam na oddziale pana, który już nie mógł mówić, ale samo uściśnięcie ręki nam wystarczyło.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg