Zapach księcia

W małżeństwie konieczny jest dialog, a dialog nie jest zwykłą rozmową. Dialog to dzielenie się sobą, swoimi słabościami i sukcesami. To poznawanie siebie: wiem, czego ta druga strona pragnie, a czego się boi.

Ale przez okres narzeczeństwa poznaje się także rodzinę tej drugiej strony. Krzyś czasami pomagał mojemu tacie przy reperowaniu samochodów, a mnie przy warzywach w tunelach. Ja z kolei wiele się nauczyłam od przyszłej teściowej, między innymi tego, że posiłki jada się punktualnie i najlepiej z całą rodziną przy stole. Po ślubie kupiliśmy ogromny dębowy stół.

Pięć lat narzeczeństwa to całkiem sporo. Pewnie ślub nie był spontaniczną decyzją, ale dużo wcześniej go zaplanowaliście?
G.K.: – Pobraliśmy się, kiedy Krzysiek był jeszcze w wojsku i można powiedzieć, że decyzja o ślubie została podjęta nagle. Na weselu moje ciotki bacznie mi się przyglądały i zastanawiały się, w którym miesiącu ciąży jestem, skoro musieliśmy się pobrać „jeszcze w wojsku”. Ale nic nie musieliśmy. Pierwsze dziecko urodziło się dopiero po dwóch latach małżeństwa i było zaplanowane. Przez dwa lata dobrze nam było we dwoje. Dużo czasu ze sobą spędzaliśmy. Były wspólne niedzielne wycieczki, obiady w restauracjach, bo ja, księżniczka, nie umiałam przecież gotować. Znajomi odbierali nas trochę jak odmieńców, bo po ślubie zachowywaliśmy się jak świeżo upieczona para, a nie małżeństwo.

Dzisiaj przy różnych okazjach składacie świadectwo spotkania Boga. Kiedy Go tak naprawdę poznaliście?
G.K.: – Często jeździliśmy w odwiedziny do mojej siostry w Skierniewicach i denerwowało nas, że ona – mimo gości – wychodziła na Mszę świętą i czuwanie, które organizowała Odnowa w Duchu Świętym. Kiedyś poszliśmy razem z nią.

K.K.: – Wzięliśmy udział w rekolekcjach ewangelizacyjnych Odnowy w kościele św. Jakuba w Skierniewicach. Po jednej z Mszy świętych ksiądz Mirosław Nowosielski kładł ręce na głowie podchodzących do niego osób, modlił się, a później coś mówił do ucha. Podszedłem do niego, bo byłem ciekaw, co mówi. Myślałem, że to zaproszenie na herbatę, ale zamiast niego usłyszałem: „Otwórz drzwi Chrystusowi”.

Zdziwiłem się trochę, ale później słowa te towarzyszyły mi i zastanawiałem się, jak mam te drzwi otworzyć. W bardzo szybkim czasie z człowieka, który nie widział potrzeby bycia w kościele nawet co niedzielę, stałem się człowiekiem, który z potrzeby serca musiał być na Mszy świętej codziennie.

Swoje miejsce odnaleźliśmy w Odnowie w Duchu Świętym. Stopniowo nasze życie nabierało innego charakteru. Zaczęły nam przeszkadzać takie sprawy, jak mocno zakrapiane alkoholem imieniny, do niczego nieprowadzące rozmowy ze znajomymi. Zweryfikowały się nasze przyjaźnie i znajomości.

Nie próbuję nawet wymienić wszystkich dzieł, w które się angażujecie w parafii i diecezji, ale wspólnym mianownikiem większości są właśnie małżeństwa.

K.K.: – W rodzinie najważniejsze są właściwe relacje między żoną i mężem. Jeżeli na tej płaszczyźnie nie ma zdrowych relacji, cierpi cała rodzina. Rodzice, którzy się prawdziwie kochają, poradzą sobie z wychowywaniem dzieci. Jest dużo małżeństw poprawnych i - patrząc z zewnątrz – są one szczęśliwe, nic tam nie brakuje. Ale nie wystarczy tylko ze sobą rozmawiać, bo rozmawiać można o wszystkim: o wydatkach, szkole dla dzieci, oszczędnościach, liście zakupów.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg