Codzennie wstaję o 3:30 do pracy, wracam ok. 14:30. Do 21:30 czasem 22:00 jestem z rodziną. Karmię córki, przewijam, kąpię. Nie mam czasu na piwo, ani nawet na poczytanie książki. Ale nie żałuję.
chyba jedyne interesujące zdanie w artykule to, ze "kazdy znajduje czas na to co kocha". Reszta to usprawiedliwianie egoizmu ojców (tych modelowych opisywanych tu) z punktu widzenia meskiego (chyba trochę szowinistycznego").
Artykuł pełen bzdur. Kiedyś w bogatych rodzinach dzieci wychowywały zatrudnione opiekunki i służące, a ojciec widywał je raz na jakiś czas. W rodzinach wiejskich dzieci było tak dużo i potrzebne były głównie do pracy na polu, więc też wątpię, żeby był czas na budowanie głębokich relacji z jakimkolwiek rodzicem. Kiedy matki nie pracowały zawodowo, ojcowie mieli wymówkę, żeby spychać na nie wszelkie obowiązki związane z wychowaniem - teraz coraz częściej spotkać można ojców, którzy angażują się w wychowanie na równi z matką. Sprzyjają temu także urlopy tacierzyńskie, a że dzieci jest w rodzinach mniej rodzice mogą im poświęcić więcej czasu. Coraz więcej mówi się o odpowiedzialnym rodzicielstwie i mam wrażenie, że nigdy nie było tak dobrze, jak jest teraz.