Urzędników od cholery a pracować nie ma komu. Trafia mnie, bo ciężko pracujemy z żoną, młodego mamy z adopcji. 500 nie ma, bo nie mamy 2 dwójki. 2. dziecka nie mamy, bo za małe mieszkanie. Ponieważ oboje pracujemy po 1.5 etatu (żonka też lekko niepełnosprawna, ale wg przepisów pełno sprawna) nie łapiemy na mieszkanie +, bo nas stać na kredyt. Co jest do jasnej??!! Czy o to chodzi by zgnoić tych co sobie radzą i ciężko pracują? Bo już to jest na granicy absurdu.
Asystent rodziny zatrudniony na um.zlec.zarabia ok.1500zl. Sam sponsoruje sobie paliwo na dojazd do klienta tj ok.400zl ,ok.100na telefon tez ze swojej kasy i teraz jeszcze dojda dojazdy do szpitali,poradni i innych instytucji .wiec niech rzad nie mowi jakie to super wyplaty beda mieli asystenci bo dobrze wiemy,ze w tej chwili czesc kasy na wyplaty gminy same dokladaja i jezeli dostana dodatkowe wieniadze to asystent cudotworca ich nie zobaczy.dajcie ludziom godziwe umowy i zarobki.
"Nie chcielibyście by asystenci którzy już pracują porzucili swoje dotychczasowe rodziny." Ja sie z chęcią zamienię. Mam na umowie o prace 2.100 brutto jako asystent rodziny (po 3 latach pracy), wolę 3.600 i brak interwencji gdzie trzeba dzieci zabrać bo do jedzenia maja swiatlo w lodowce, a rodzice leżą z 3 promilami usłani w puszkach po tatrze. Proszę nie mydlic oczu zarobkami, a jeśli to prawda to wypadałoby wyrównać zarobki dla asystentów którzy zajmują się dysfunkcyjnymi rodzinami, bo to bardzo ciężki chleb, a dodatku za teren jak pracownicy socjalni nawet nie mamy!
dokładnie, brawo Smutna :) ja mam na umowie o pracę 2000 brutto, od stycznia będzie to najniższa krajowa. Mam do tego 10 lat stażu pracy, uważam się za osobę wykształconą - trzy kierunki i naprawdę jak czytam o takich zarobkach wyjętych z kapelusza i na dodatek czytam, że jako,że asystentem jestem już jakiś czas to jestem jakby "gorszego sortu" i zostanę przy tych warunkach co mam,łącznie z brakiem dodatku za prace w terenie, choć jestem w nim przez większość dnia, to mnie krew zalewa.... To, co ma w założeniu asysta, a to co zastajemy w rozłożonych kompletnie rodzinach, to dwie, zgoła odmienne rzeczywistości.... Wymaga się od nas cudotwórstwa, wszystkie instytucje, gdy tylko w rodzinie jest asystent, umywają ręce i wszystko zrzucają na asystenta...a to naprawdę trudna praca, zwłaszcza w pojedynkę.... i pomysł może i dobry z nowymi zadaniami, bo zadania logiczne, jednak pomijać w tym pomyśle tych, którzy są już asystentami i naprawdę traktowani są po macoszemu od lat jeśli chodzi o wszelkie regulacje, to już niegodne.