Dla dzieci, wobec których sąd wydał postanowienie o umieszczeniu w placówce, ma to być namiastka domu. Ale wychowawcy z „Siemachy” chcą, by wcześniej czy później ich podopieczni wrócili do swoich rodzin.
- Czasem aż łzy radości płyną, że mogę na nich liczyć. To wspaniali młodzi ludzie! Dzięki nim człowiek stanął na nogi. Zawsze są, gdy trzeba - mówi pani Basia, która od młodych wolontariuszy pomoc dostaje i... sama im pomaga.
Początki nie były łatwe. Gdy w życie weszła „proboszczowska ustawa” ks. Władysława Zązla z Kamesznicy, jego parafianie pytali: „Co, ksiądz zgłupiał? Wesele bez alkoholu?”. Dziś idea bezalkoholowego wesela święci triumfy i przyciągnie pod Wawel tłumy zwolenników.
Stara, mądra maksyma mówi, że „lepiej zapobiegać niż leczyć”. Dodajmy, dotyczy to nie tylko ciała.
W tym niezwykłym ogrodzie małych pacjentów uspokajają szum drzew i śpiew ptaków. Są też łagodnie pluskająca fontanna i mnóstwo kwiatów. W szpitalu czekają psy. Przyjacielsko trącają dziecięce dłonie, a spojrzeniem zdają się mówić: „Pogłaszcz mnie!”.
Jak grzyby po deszczu wyrastają w Krakowie szkółki piłkarskie, zwane też dumnie akademiami. Ile są warte? Czy warto powierzać im swoje dzieci?
Robią kotlety, chronią środowisko, zakładają przedszkola lub… park jurajski. Kto? Ludzie, dla których prócz zysku liczy się również… człowiek.
Jako jedne z nielicznych nie muszą się martwić niżem demograficznym. Kandydatów nie brakuje. To zasługa nie tylko wysokiego poziomu, choć większość z nich może być dumna z wyników uczniów na egzaminach każdego stopnia.
W słoneczne, październikowe popołudnie 1986 r. przed dwór Zofii Tetelowskiej podjechał mały fiat. Goście poprosili, by oddała swoją posiadłość na budowę domu dla sierot.
Pomimo że ich krtań została wycięta, nie mają problemu w porozumiewaniu się. I wcale nie posługują się kartką papieru. Rozmawiają przez telefon, załatwiają sprawy w urzędach...