O swoich spotkaniach z sybiraczką, które zaowocowały książką, opowiada Maria Judejko.
– Moja mama jest ciężko chora, potrzebuje wózka inwalidzkiego. Ale to drogi nabytek. Dopiero tutaj trafiłam na wózek, na który mnie stać. Zapłaciłam 50 zł, ale gdybym mogła, dałabym więcej – mówi pani Krystyna z Rumi.
Łatwiej tu przyjść, niż się z tym miejscem pożegnać. Wszystko za sprawą michalitki s. Magdaleny Rojek, sprawującej tu nad wszystkim pieczę od 10 lat.
Tu znaleźli panaceum na młodość. Odszukali swoją drugą połówkę, a ich życiowe historie mogą posłużyć za scenariusz do hollywoodzkiej produkcji.
- Poczułam się uskrzydlona. Mam wrażenie, że przeżywam coś na kształt drugiej młodości, mimo że wkroczyłam w – nazwijmy to – wiek późniejszej dorosłości – mówi pani Helena.
Dokładnie rok temu pisaliśmy o hospicjum prenatalnym powstającym w zielonogórskim szpitalu. Dziś wracamy do tematu, a konkretnie do niezwykłego świadectwa rodziców, których córka umarła, zanim zdążyła się narodzić.
– Najwięcej wspomnień mam ze szpitala. Każdy mnie tam znał. Osoby z oddziału po kolei odchodziły z tego świata. Byłam przekonana, że z mamą będzie inaczej, że będzie dobrze. Ślepo w to wierzyłam, aż do dnia jej śmierci – wyznaje 15-letnia Julka.
Co czwarty wałbrzyszanin ukończył już 60 lat – wynika z badań Głównego Urzędu Statystycznego. Liczba seniorów w tym mieście jest o prawie 5 proc. wyższa niż średnia krajowa.
Wśród dzieci, otaczanych modlitewnym płaszczem są niemowlaki, maluszki, nastolatki a także dorośli, mający już własne pociechy. – To działa – mówią.
Jest jak powietrze – na pozór nie widać, nie słychać. Snuje się między matką, ojcem, babcią, a nawet rodzeństwem. Zatruwa. Syndrom poaborcyjny to powietrze zatrute.