Jak co roku, w Gdańsku uruchomiona została specjalna walentynkowa linia.
Skrzypnięcie wrót – drzwi przeszklonych, wycieraczka jak czyściec na buty. I Niebo otwarte dla wszystkich.
Nie boją się rac, wystrzałów, krzyków czy... tramwajów. Nie są groźne. Za to – zwinne, szybkie i bardzo skuteczne.
Niecałe trzy godziny na statku i trafiamy na plażę w Serocku. Jeszcze przed wieczorem będziemy z powrotem. W stolicy rejsy naszą królową rzek przeżywają renesans popularności.
O sposobach na żebranie i o tym, jak nie dać się oszukać proszącym o pomoc, z Łukaszem Filkiem i Karoliną Gajdą, streetworkerami Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, rozmawia Monika Łącka.
W ciągu jednej rozmowy poznajemy szczegóły z życia gadającego, jego rozmiar buta oraz poglądy polityczne.
Stać nas tylko na tanie zachwyty nad „heroizmem” albo na wulgarną agresję?
Czy naprawdę czytelnicze slogany, typu „poczytaj mi, mamo” dziesięć, dwadzieścia czy sto minut dziennie, zmienią młodzieńczą niechęć do książek w wielką miłość?
- Nie posiadałem nic. Byłem bezrobotny, miałem za sobą zakład karny. Dzięki pomocy MOPS-u wyszedłem na prostą. Teraz na umowę-zlecenie sam pomagam przy organizacji projektów socjalnych – zwierza się Leszek z Gdańska.