Maryja marzy o różowych kapciach, św. Józef lubi wędrować do Betlejem, a anioł – jak to anioł – chce pomagać. Taki oto żywot wiodą jasełkowe postacie…
Kiedyś pani Stasia powiedziała: „Wie ksiądz, modlę się, żeby Pan Bóg najpierw zabrał Jurka, a potem mnie”. I tak się stało.
- Obudziłem się jak zwykle - opowiada Michał Szczypka z Czechowic-Dziedzic. - Pobiegłem na autobus do Bielska o 6.30. Po drodze dzwoni mama i pyta, gdzie jestem. Mówię: jak zwykle, do szkoły jadę! Słyszę: "Synu, ale dziś sobota...".
Po trzech godzinach stania przed bramą cmentarza Sylwia była naprawdę zmarznięta. Znicze szły jak woda, ale listopadowa szaruga dała się mocno we znaki. Na szczęście zmienniczka przyszła punktualnie. Przez cały dzień nastolatki nie zarobiły dla siebie ani grosza. Zbierały na hospicjum.
Przez ponad rok Filipa starali się obudzić lekarze, rehabilitanci i cała rzesza ludzi: kolegów z klasy, sąsiadów, obcych i znajomych. Nadzieja, która ich pchała do działania, nie zawiodła.
– Szefie, chodź zobacz, co z naszych podkładek robią! – rozległo się w hurtowni metalowej.
– Niepełnosprawność siedzi głównie w naszej głowie – przekonuje Kamil Misztal, człowiek, który stracił nogę.
Rzemieślników jest na Dolnym Śląsku kilka tysięcy. Józefów – mniej więcej tyle samo. A Józefów rzemieślników – takich, którzy swój zawód wykonują z sercem – coraz mniej.
Ks. Marek Paszkowski i dr Justyna Krzywkowska mówią, jak zorganizować z rozmachem festyn i przy okazji uczyć przez zabawę szacunku do przyrody.
– Pomoc nie jest trudna, trzeba tylko dostrzec drugiego człowieka i zainteresować się jego losem. Czasem, by kogoś wesprzeć, wystarczy chwila rozmowy czy drobny gest – tłumaczy wolontariuszka Wiktoria Krynicka.