Od kilku dziesięcioleci siostry św. Dominika prowadzą w Boruszowicach dom dla chłopców. Kilka lat temu zawisło nad nimi widmo likwidacji ośrodka. Dzięki wsparciu 8500 darczyńców Dominikanki mogą kontynuować w tym miejscu swoją misję, a 56 niezwykłych chłopców ma nowy dom. Podopieczni sióstr trafiają tu zwykle jako małe dzieci i pozostają już do końca. Każdy z nich ma swoje upodobania i pasje, co zostało odzwierciedlone w wystroju nowych pokoi, do których się na dniach wprowadzą. Reportaż z tego miejsca można przeczytać w najnowszym numerze Gościa Niedzielnego /od 13 września 2018r./
O swoich dzieciach mogliby opowiadać godzinami. Znają historię każdego z nich. Tylko takich rodziców jest za mało.
- Ale czad! - wykrzykuje s. Michalina. Wygląda na to, że praca chłopaków z poprawczaka zrobiła na niej wrażenie.
– Boję się, zawsze się boję. Pewnie dzięki strachowi nie przekraczam granicy, której przekroczyć nie można, choć często się do niej zbliżam – mówi Piotr Tomala.
Jak wydostać się ze ślepej uliczki? To adwentowa historia o zmartwychwstaniu: z grzechu do nadziei, z bólu do szczęścia, z pijaństwa do trzeźwości, z tułaczki do własnego domu.
- Od zawsze byliśmy społecznikami, których praca dla innych nakręcała. A gdy dotyczy ona młodzieży, wchodzimy w to na maksa - mówi Marek Kozłowski, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Młodzieży „Brama”.
Anię matka rzucała o kaloryfer i biła kablem od żelazka. Jej siostry molestował ojczym. Weronikę, Piotrusia i Pawła policja znalazła nagich. Leżeli na pijanych rodzicach. U boromeuszek dzieci te dostały zastrzyk miłości. Ktoś je wreszcie przytulił…
Przez 18 lat jej istnienia przewinęły się przez nią pokolenia chłopaków. Dla wielu z nich była to jedyna szansa, by mogli się kształcić w szkole średniej.
– Czasami, zamiast jechać do siebie, do Serbii, wolę pojechać do rodzin w podbolesławieckich wsiach. Tam czuję się jak w domu – mówi dr Gordana Durdev-Małkiewicz, która od sześciu lat prowadzi tam badania językowe.
Tu pałac jest jak dom. Siostra jest jak matka. A mężczyźni są jak dzieci.