O swoich dzieciach mogliby opowiadać godzinami. Znają historię każdego z nich. Tylko takich rodziców jest za mało.
W niewielkiej miejscowości niedaleko Gdańska mieszkają Elżbieta i Andrzej Koszniccy. Przez lata ich dom był azylem dla dzieci, którymi – z różnych względów – nie mogli zająć się biologiczni rodzicie.
– 15 lat temu przyjęliśmy pod nasz dach syna i córkę przyjaciela mojego męża. Jego żona zmarła, a i on wiedział, że czasu ma niewiele, bo chorował na raka – wspomina pani Ela. Chłopak okazał się prawdziwym wyzwaniem, bo choć był pełnoletni, skończył zaledwie 6 klas szkoły podstawowej. – Miał za sobą również trudną drogę życiową, ale był ambitny i chętny, by się zmienić – dodaje pani Ela. W ciągu zaledwie 4 miesięcy – eksternistycznie – udało się mu zaliczyć całe gimnazjum i pójść dalej.
– Okazało się, że ma ogromny talent artystyczny, zajął się usługami remontowymi. Potrafi pięknie wykończyć każde wnętrze – mówi z uśmiechem pan Andrzej. Elżbieta Kosznicka przyznaje, że to on zachęcił ją do dalszego działania. – Zapytał kiedyś, czy nie chciałabym pomagać, bo jemu bardzo pomogłam – wspomina.
Państwo Koszniccy zostali zawodową rodziną zastępczą. – To jest praca na pełen etat, bez taryfy ulgowej – wolnych świąt czy weekendów. Przychodzą do nas dzieci poszarpane emocjonalnie, które doświadczyły wiele bólu i cierpienia. Większość z nich ma FAS, inne urodziły się „na głodzie” – wyjaśnia pani Ela. O każdym dziecku mogliby rozmawiać godzinami. Doskonale je pamiętają, nieważne, czy w ich domu gościły przez chwilę, czy mieszkają tam już kilka lat. – Mamy ogromne szczęście do rodziców adopcyjnych, bo wszyscy, którzy się u nas zjawiają, są tacy, jakich my sobie wymarzyliśmy dla „naszych” dzieci – mówi pani Ela.
Pod swoje skrzydła przyjmują każde dziecko. – Nie skreślamy nikogo, najwyżej jeśli nie damy rady, będziemy się martwić później – dodaje. Zaszczepiają pasje, hobby, chęć poznawania świata i rozwijania się. – Cieszymy się, że możemy się jeszcze z kimś podzielić naszym doświadczeniem, przekazać widzę, zainteresować czymś i patrzeć, jak to wszystko owocuje w tych młodych ludziach – mówi pani Ela. Doceniają to adopcyjni rodzice, którzy chętnie wracają do domu państwa Kosznickich. – Utrzymujemy z nimi kontakt, przyjeżdżają z dziećmi. Spędzamy wspólnie czas i możemy uczestniczyć w dorastaniu „naszych” dzieci – podkreśla pani Ela. – Oczywiście, są wzloty i upadki, jak w każdej rodzinie, ale przede wszystkim jest ogromna radość, że dzieci mają szansę na normalne życie. Bo nawet nie chcę sobie myśleć, co by było, gdyby zostały tam, gdzie były – dodaje pan Andrzej.
MOPR w Gdańsku w ramach Dnia Rodzicielstwa Zastępczego zaprosił do udziału w dniu otwartym w swojej placówce, a także w ośrodkach adopcyjnych. – Poszukujemy do współpracy odpowiedzialnych, empatycznych ludzi, którzy chcą i mogą zapewnić dzieciom pozbawionym opieki biologicznych rodziców właściwe, rodzinne wsparcie. Zapraszamy przede wszystkim kandydatów na zawodowych rodziców zastępczych, chcących opiekować się m.in. dziećmi niepełnosprawnymi lub rodzeństwami, a także osoby chętne do założenia rodzinnego domu dziecka – mówi Sylwia Ressel z MOPR. Zachęca także osoby, które chciałby połączyć pasję niesienia pomocy innym z życiem zawodowym. – Oferujemy pełne wsparcie finansowe, m.in. wynagrodzenie za pracę, pokrycie kosztów utrzymania dzieci, dofinansowanie do wypoczynku, a także wsparcie rzeczowe, asystenckie, psychologiczne czy prawne – wyjaśnia.
Osoby zainteresowane rodzicielstwem zastępczym mogą kontaktować się z Wydziałem Pieczy Zastępczej MOPR przy ul. Leczkowa 1A w Gdańsku (tel.: 58/347 82 77 lub 58/347 82 68).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.
"Mikołaje" zarobią więcej na imprezach firmowych, mniej - w galeriach handlowych.