Ładny parterowy dom z czerwonej cegły, położony na górze, otoczony gęstą zielenią ogrodu. Wokół cisza, śpiewają ptaki, w oknach kwiaty. A w środku niemal każdego dnia kończy się tu czyjeś życie.
W Uliszkach k. Dobrzycy powstał dom dla kobiet, które nie radzą sobie w życiu. Przez tygodnie lub lata mogą tu dochodzić do siebie pod ochronnym płaszczem Matki Bożej i przy wsparciu wolontariuszek.
– Cudne są te nasze dzieci! Radość patrzeć, jak się tu otwierają i chłoną świat, choć go nie widzą – przekonuje Dorota Rysiak, nauczycielka orientacji przestrzennej.
Przed Bożym Narodzeniem Sławek Wysocki – najmłodszy z trojaczków, który porusza jedynie ustami, bierze leki na uspokojenie – bardzo przeżywa święto urodzin Boga. On i dwójka jego rodzeństwa przed 21 laty urodzili się prawie nieżywi.
Jak w każdym szanującym się domu, i w tym panują zasady. Nie wszystko tu wolno, nie o każdej godzinie, nie po swojemu. Jaki jest Dom Samotnej Matki?
– To odpowiedzialność, ale połączona z radością. Tu nie ma wielkiej spiny – mówi Wojtek Jaśkiewicz, tegoroczny maturzysta, o prowadzeniu zastępu kilkuletnich skautów.
– Załadowano nas do bydlęcych wagonów. Od tej chwili przestaliśmy być traktowani jak ludzie. Jechaliśmy przez cztery tygodnie. Czasem pociąg zatrzymywał się na chwilę. Tylko po to, by strażnicy mogli wyrzucić trupy w przydrożne zaspy śniegu.
- Dzień dobry. Czy mógłbym zapisać się do wolontariatu? - pyta sympatyczny 13-letni Damian...
- Nie chodzi o to, żeby to był kolejny internat. Patrzę na to miejsce z perspektywy wychowawczego zadania Kościoła – mówi ks. Zbigniew Woźniak, dyrektor.
Chcemy, aby nasi podopieczni czuli, że dotychczasowy dom zamienili na nowy. To nasz cel.