O rozpoczynającym działalność Dziennym Domu Opieki Medycznej, służbie chorym i poczuciu spełnienia mówi Anna Kostusik, dyrektor domu przy ul. Fromborskiej.
Przyznają, że czasami bywa ciężko. Bo trudno pogodzić się ze śmiercią, zwłaszcza jeśli ktoś odchodzi bez pojednania z Bogiem.
– Dalecy jesteśmy od dramatyzowania i płakania razem z nimi. Nie miałoby to sensu. Cieszymy się nawet najmniejszymi krokami – mówi dr Anna Dembińska.
- Nazywanie go „umieralnią” jest bardzo krzywdzące. Biorąc pod uwagę wszystko, co tutaj przeżyłem, uważam, że hospicjum jest przede wszystkim domem miłości – mówi ks. Zdzisław Tomziński.
Choroba Alzheimera to jedna z najbardziej uciążliwych, przewlekłych chorób cywilizacyjnych. Szacuje się, że cierpi na nią ok. 30 mln ludzi na całym świecie. W Polsce dotyka ona ok. 400 tys. osób, ale ta liczba stale rośnie.
Eliza Kugler, mama nieuleczalnie chorej Alicji, postanowiła działać. Robi to dla córki, dla siebie, opiekunów i tysięcy rodziców, którzy codziennie walczą o życie swoich dzieci.
Ciężko chore dziecko często wymaga opieki przez całą dobę, a zmęczeni rodzice potrzebują wsparcia kogoś, kto ich zrozumie i odciąży w codziennych obowiązkach.
Pieluchy, mleko i środki pielęgnacyjne. Potrzeb jest dużo. Ale samotnym matkom najbardziej potrzeba jednego – prawdziwego domu.
To w domu trzeba się nawzajem ratować. I należy to robić codziennie, bo terapii potrzebują nie tylko najmłodsi, ale również ich rodzice.
Najczęściej kojarzymy tę instytucję tylko z rozdawaniem darów i pomaganiem ubogim. Ten rok ma pokazać, na jak wielu frontach pracownicy i wolontariusze budzą w innych wyobraźnię miłosierdzia.