- Nazywanie go „umieralnią” jest bardzo krzywdzące. Biorąc pod uwagę wszystko, co tutaj przeżyłem, uważam, że hospicjum jest przede wszystkim domem miłości – mówi ks. Zdzisław Tomziński.
Nowotwór może być bezlitosny. W ostatniej fazie rozwoju przykuwa do łóżka nawet najsilniejszych. Obezwładnia. W takich chwilach rodzinie, sąsiadom, przyjaciołom chorych daje znać o sobie bezradność. Na szczęście – tak uważają pacjenci – nadzieję przynoszą nie ludzie, a aniołowie. – Personel hospicjum, mimo nawału pracy, reaguje na każdą moją prośbę, nawet drobnostkę – mówi Joanna Kotarba z Katowic, podopieczna hospicjum. – Wyczuwam wyraźnie, jak bardzo chcą mi pomóc.
Park Kościuszki w Katowicach. Na jego skraju budynek, w którym znajdują profesjonalną opiekę osoby najbardziej doświadczone przez los i ciężką chorobę. Joanna Kotarba jest lekarzem. Z najbliższych pozostał jej tylko brat, na dodatek niepełnosprawny. – Jak miałby mi pomóc? – pyta. Kiedy okazało się, że z powodu stanu zdrowia lekarka nie może mieszkać sama, zdecydowała się na pobyt w hospicjum.
Walka z bólem
Archidiecezjalny Dom Hospicyjny im. Jana Pawła II w Katowicach utworzono przed dziesięciu laty. Swoją strukturą obejmuje hospicjum stacjonarne, domowe, poradnię medycyny paliatywnej, Zakład Opiekuńczo-Leczniczy (ZOL) w Krzyżowicach oraz stacje opieki Caritas w Chorzowie i Gorzycach. Dyrektor hospicjum ks. Zdzisław Tomziński wylicza, że aktualnie zapewniają fachową opiekę prawie 200 osobom z naszego regionu – chorym terminalnie albo przewlekle. Wyjaśnia, że w hospicjum, w ZOL, wszystkie usługi medyczne dla pacjentów wykonywane są na podstawie kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, więc nieodpłatnie.
– O przyjęciu chorego decyduje kryterium medyczne, a nie religijne. Wystarczy skierowanie od lekarza i spełnienie przez chorego warunków wyznaczonych przez NFZ. Hospicjum archidiecezjalne współpracuje z hospicjami m.in. w Katowicach, Chorzowie, Tychach i Sosnowcu. Na terenie Chorzowa i gminy Gorzyce zespoły medyczne docierają do domów podopiecznych. Na miejscu przeprowadzają zabiegi usprawniające, jeśli trzeba – kąpią pacjentów albo przynoszą im obiady. Kadrę hospicjum tworzą lekarze, pielęgniarki, rehabilitanci, psychologowie, terapeuci zajęciowi, kapelani i wolontariusze. – Zatrudniłam się tutaj jako emerytowany lekarz – mówi dr Teresa Grzanka. – Chcę ulżyć chorym. Trafiają do nas pacjenci, którzy cierpią fizycznie i psychicznie. Praca lekarza hospicyjnego polega na walce z bólem. Obok nowotworu pojawiają się też inne schorzenia. Należy je rozpoznać i właściwie dobrać leki, żeby nie doszło między nimi do szkodliwych interakcji.
Lekarka uważa, że w polskich realiach wiele osób jeszcze nie wie, co to jest hospicjum. Opory jednak mijają, kiedy rodziny chorych poznają istotę pracy tej placówki. Bernadeta Cichos, pielęgniarka oddziałowa, zatrudniła się w hospicjum archidiecezjalnym dzięki pacjentce, którą spotkała w szpitalu. Wtedy pracowała jeszcze na neurologii. – To była samotna kobieta. Otrzymała skierowanie do hospicjum stacjonarnego i bardzo się tym przejęła – wspomina. – Obiecałam jej, że ją odwiedzę. Zdążyłam tylko raz… Pozostało jednak wrażenie tego miejsca. Ostatecznie zwolniłam się ze szpitala, żeby pracować z najbardziej potrzebującymi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |