Z tego właśnie założenia wyszli pracownicy Muzeum Regionalnego w Janowie Lubelskim i 10 lat temu, nomen omen w Łążku Garncarskim, zorganizowali pierwsze garncarskie warsztaty.
Tłumy ludzi i huk wystrzałów zamiast uczelnianego gabinetu – tak też może wyglądać obrona pracy magisterskiej.
Choć kowalstwem zajmuje się zawodowo, kocha też sporty walki. Swoje dwie pasje połączył w jedno. Został kowalem – rycerzem.
Stoi tu kościół i bar, Areszt, remiza strażacka i ratusz. Robiąc krok w kierunku wybrukowanej kamieniami alejki, przekraczamy magiczną barierę czasu.
Minister pracy i polityki społecznej zapowiedział, że od marca wejdzie w życie Ogólnopolska Karta Dużych Rodzin. Na szczęście nie zastąpi ona kart lokalnych, które funkcjonują już w niektórych miastach, m.in. w Lublinie. Samorządowa inicjatywa daje rodzinom dużo więcej niż ogólnopolska.
– Kto się boi widoku krwi, niech lepiej odwróci wzrok – krzyczy ze sceny młoda kobieta w białym fartuchu. Właśnie udało się pokroić Patrycję! – dodaje z satysfakcją.
Mówią, że wystarczy niewiele, by powstał garnek: glina, wirujący krążek i sprawne ręce. Jednak prawdziwe arcydzieła mogą wytoczyć tylko prawdziwi mistrzowie, którzy latami poznają tajemnice fachu.
Od progu pachnie wanilią. Pani Iza stałym bywalcom proponuje herbatę lub kawę. Bo to nie jest zwykły sklep.
Studenckie korporacje. Jest ich w Polsce około dwudziestu. Niewiele w porównaniu z tym, co było przed wojną. Jednak trend na ich odradzanie się jest coraz silniejszy.
Choć wydawać by się mogło, że nie święci garnki lepią, to jednak garncarstwo to prawdziwe artystyczne rzemiosło i wielka sztuka, przekazywana często z pokolenia na pokolenie. Tylko spod sprawnych i doświadczonych rąk mogą wyjść prawdziwe dzieła sztuki.