Naturalne jak mama i tata

Shinichi Suzuki uważał, że skoro każde dziecko potrafi nauczyć się ojczystego języka, to nauczy się też grać na skrzypcach. Jak mowy, przez naśladowanie i powtarzanie.

Okazja do posłuchania efektów nauki jego metodą była niedawno w Zabrzu. Podczas koncertu w szkole, która uczy kilkuletnie dzieci gry na skrzypcach i wiolonczeli. Uczniowie wspólnie wykonywali poznane utwory, a potem każde występowało indywidualnie. Bez większej tremy i stresu, bo koncert miał formę zabawy.

Dziecko ze słuchem absolutnym

Od ponad dwóch lat w Zabrzu istnieje szkoła ucząca małe dzieci metodą, którą opracował japoński pedagog Shinichi Suzuki. Otworzyły ją Katarzyna Lisek-Orkisz i Małgorzata Malke, które uczą gry na skrzypcach. Później dołączyła Monika Gierak prowadząca zajęcia z wiolonczeli. W planach mają też fortepian. W Centrum Artystycznym „Mały artysta”, bo tak nazwały szkołę, uczy się około 30 dzieci.

Ich najmłodszy uczeń miał zaledwie 2 lata i trzy miesiące. – Twórcy metody nie chodziło o to, żeby wykształcić wirtuozów, ale żeby przez grę dzieci wszechstronnie się rozwijały. Suzuki uważał, że ludzie rodzą się ze słuchem absolutnym, który później, nie rozwijany, zanika – tłumaczy Katarzyna Lisek-Orkisz. To metoda naśladowania. Zanim dzieci zaczną grać, są już „osłuchane” z utworami z płyty. Na początku nie czytają nut, tylko grają ze słuchu i skupiają się na dźwięku. Następnie stopniowo wprowadzany jest zapis nutowy. Katarzyna Lisek-Orkisz w katowickiej Akademii Muzycznej studiowała z córką Anny Podhajskiej, trenerki z Instytutu Suzuki w Gdańsku, i przez nią poznała tę metodę. – Mnie samej, tyle lat uczącej się gry na skrzypcach, dużo dała. Bo tutaj całe ciało gra z instrumentem. A to pozwala wydobyć piękny dźwięk. Nikt wcześniej nie uczył mnie takiej naturalności w grze. Do tej metody przekonała mnie przede wszystkim jakość dźwięku, sposób motywacji i radość grania – wspomina. Wymienia też zalety ogólnego rozwoju: pamięć, koncentracja, spostrzegawczość, koordynacja wzrokowo-ruchowa.

Przyjemność czytania nut

– Zależy nam na tym, żeby dzieci uwielbiały grać na skrzypcach, żeby wszystko było przyjemnością. Dlatego ważna jest motywacja. Mówimy np.: „Przeczytamy wszystkie nuty, a potem idziemy na lody”. Poza tym każde dziecko jest inne i do każdego trzeba trochę inaczej podejść, żeby jak najwięcej z niego wydobyć – mówi Katarzyna Lisek-Orkisz. To sposób nauki gry na instrumencie nie tylko dla małych dzieci. Program, który stworzył Suzuki, przewiduje też wykonywanie koncertów Mozarta. – To metoda bardzo przyjemna dla dzieci i bardzo wymagająca dla rodziców – mówią nauczycielki. Jak w nauce języka, tak tutaj przede wszystkim uczą rodzice. Bo poza dwiema w tygodniu lekcjami w szkole – indywidualną i grupową – to oni codziennie z nimi ćwiczą. Na początek przez miesiąc, zanim zaczną dzieci, uczą się tylko rodzice. Ci, którzy wcześniej nie grali, na „własnych palcach” przekonują się, że to wcale nie takie proste. A dzieci nie mogą się doczekać, kiedy wezmą do ręki skrzypce. Co ważne, nie trzeba kupować instrumentów, można je wypożyczyć w szkole.

Grają dzieci i rodzice

Agatka Janus sama wypatrzyła w telewizji grające dzieci i zaczęła domagać się skrzypiec. Miała wtedy 3,5 roku. – Ta metoda uczenia poprzez zabawę nie stresuje dzieci. Chętnie występują, a panie ich nie naciskają: musisz to zrobić najlepiej – mówi mama Agatki, Barbara Janus. – Ćwiczymy już dwa i pół roku. Początki były trudne, bo Agatka chciała grać, ale nie chciała ze mną ćwiczyć. Wtedy sama siadałam i grałam, a ona za jakiś czas przychodziła. Ale przełamałyśmy kryzys i od września zrobiła bardzo duże postępy. Sama ćwiczy, zupełnie sama nauczyła się kolędy ze słuchu. Zauważam, że ta metoda dyscyplinuje dziecko, uczy koncentracji. Agatka potrafi być skupiona na długich dla niej zajęciach grupowych. I widzę, że ma z tego radość. Suzuki mówił, że gra na skrzypcach ma być jak mycie zębów czy jedzenie. Nie raz na kilka dni, ale codziennie. Na początek krótko – 5, 10 minut.

– Kuby nie trzeba było zachęcać, bo bardzo szybko przyzwyczaił się do tego, że codziennie trzeba grać. Mnie częściej zdarza się, że chcę skrócić ćwiczenia – mówi Rafał Seemann. Jego syn Kuba uczy się od półtora roku. Był bardzo przywiązany do mamy, więc żeby wprowadzić równowagę, postanowili znaleźć jakąś formę spędzania czasu tylko z tatą. Zaczęli razem grać na skrzypcach i okazało się to bardzo skuteczne. Kiedy Kuba rozpoczynał naukę, miał niespełna trzy lata. – Ja też zaczynałem grę na skrzypcach od zera. Zauważyłem, że mieliśmy te same problemy i że Kuba uczy się mniej więcej w takim samym tempie jak ja. Ale niczego nie chcemy mu narzucać, nie mówimy: masz cale życie grać na skrzypcach. To on zdecyduje, czy będzie grać w piłkę, czy na instrumencie – mówi ojciec.

Więcej zdjęć ze szkoły na gliwice.gosc.pl.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg