W domach dziecka ciągle pojawiają się nowi mieszkańcy. Część z nich ma szansę trafić do rodzin zastępczych i adopcyjnych bardzo szybko, ale wielu przebywa w placówkach nawet kilka lat. Pewnym rozwiązaniem są adopcje zagraniczne.
Krzyś i Adam już teraz uczą się podstaw niemieckiego – podjęto tę decyzję, by zniwelować barierę komunikacyjną. Ale, jak podkreśla Judith, nawet nie znając języka, można się zrozumieć. – Wiele rzeczy da się przecież pokazać. Mamy bardzo dobry kontakt, widujemy się i lubimy – tłumaczy. Wiele rzeczy jest już przygotowanych na przyjazd chłopców do nowego domu w Dreźnie. – Są gotowe pokoje oraz wybrana szkoła i przedszkole. Mam nadzieję, że Krzyś i Adam szybko się zaaklimatyzują – mówią adopcyjni rodzice.
Grażyna Ładyżyńska, dyrektor Archidiecezjalnej Poradni Adopcyjnej Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego, zwraca uwagę, że podobnych jak opisany przypadek jest więcej. – Do adopcji zagranicznej trafiają głównie dzieci chore, ale także i takie, które do nowej rodziny muszą pójść ze starszym rodzeństwem – tłumaczy. – To nie oznacza, że w Polsce nikt nie chce się takimi dziećmi zajmować. Prawdą jest jednak, że szanse na nową rodzinę w naszym kraju mają one zdecydowanie mniejsze niż te w wieku przedszkolnym i zdrowe.
Każdego roku w szkoleniach organizowanych przez poradnię bierze udział ponad 40 par. Ich motywacje podczas trwania kursu często się zmieniają. – Istotne jest, by rodzice adopcyjni zrozumieli, że dziecko jest dla nich, ale przede wszystkim – że oni są dla dziecka. To warunek niezbędny do stworzenia kochającej się rodziny. I nie jest istotne, czy będzie to w Polsce, czy poza jej granicami – podsumowuje G. Ładyżyńska.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |