Podczas ostatniego w tym roku akademickim spotkania z cyklu „Fides et Ratio” prof. Stanisław Cebrat tłumaczył genetyczne bariery dla skuteczności in vitro.
To był bardzo pracowity i owocny rok – tak inicjatywę „Fides et Ratio” podsumowuje jej pomysłodawca ks. prof. Rajmund Pietkiewicz. Na czas wakacji spotkania są zawieszone, ale już od jesieni rusza ich kolejna odsłona.
– Zrealizowaliśmy sporą część wykładów otwartych – „Areopagu na wyspie” pt. „Wiara pod lupą” z okazji Roku Wiary. Zainaugurowaliśmy również prace w Towarzystwie Studiów Interdyscyplinarnych – odbyło się kilka wykładów z cyklu „Nauka – problem istnienia Boga”. Rozpoczęliśmy także spotkania z cyklu „Fides et Ratio junior” – mówi o działalności ostatnich miesięcy ksiądz profesor.
Zapewnia jednocześnie, że nie brakuje pomysłów na kolejne tematy do zrealizowania w ramach cyklu. – Jeśli chodzi o wykłady otwarte, to mamy pomysły aż do końca 2016 r. Mamy też zatwierdzony program prac towarzystwa na kolejny rok akademicki. Jest on dwa razy bardziej intensywny – zapowiada kapłan.
Podczas ostatniego w tym roku akademickim spotkania otwartego podjęty był bardzo aktualny problem. Prof. Stanisław Cebrat, kierownik Zakładu Genomiki Uniwersytetu Wrocławskiego, wygłosił wykład pt. „Zapłodnienie in vitro – obojętne dla biologii człowieka?”.
– Bardzo często dużo emocji wywołuje dyskusja związana z etyką i stosunkiem różnych religii do sztucznego zapłodnienia. Natomiast nie zwraca się prawie wcale uwagi na problemy natury biologicznej – mówił do zebranych w auli Papieskiego Wydziału Teologicznego. Naukowiec zwrócił uwagę, że procedura in vitro nie jest prowadzona rzetelnie i prawidłowo raportowana. Zaznaczył, że do tej pory urodziło się na świecie ok. 5 mln dzieci poczętych za pomocą tej metody, co powinno sprawić, że wiedza o niej będzie pełna. Dlaczego nie jest? Bo brakuje odpowiedniego monitorowania takich osób ze względu na możliwość wystąpienia pewnych skutków zdrowotnych.
– Jeżeli rodzice mają defekt genetyczny i uniemożliwia im on naturalne poczęcie dziecka, to widocznie w naturze tak jest, że się takich defektów nie przenosi. Natomiast jeżeli robimy in vitro, musimy być przygotowani na to, że przeniesiemy je na kolejne pokolenia – mówił profesor. Przypomniał, że sztuczne zapłodnienie jest proponowane nie tylko parom, w których kobieta, mężczyzna lub oboje cierpią na niepłodność związaną z niedoborem nabytym lub genetycznym.
– In vitro to jest bardzo duży rynek. Chodzi o to, by znaleźć jak najwięcej chętnych, by można było ich poddać tej procedurze – dodał. Zaznaczył też, że kliniki zajmujące się zapłodnieniem pozaustrojowym, obserwują swoje pacjentki tylko do 10 tygodnia ciąży. Gdy uda się ją utrzymać przez ten czas, zabieg jest uznawany za zakończony sukcesem. Niestety do poronień, powikłań i ewentualnego ujawnienia chorób na tle genetycznym dochodzi w wielu przypadkach później.
Cały wykład w postaci audio jest dostępny na stronie www.wroclaw.gosc.pl. Można również włączyć się do dyskusji w internecie. Szczegóły na www.fides-ratio.pl.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |