Słowianie, nie hipisi

Przepis na wakacje. Składniki: 1 kolorowy wyremontowany bus, zapasy z babcinej spiżarki, parę groszy w kieszeni i 7 głów pełnych pomysłów. Wykonanie: składniki dokładnie wymieszać i połączyć z determinacją. Przed wyruszeniem w drogę wszystko odsączyć z narzekania i marudzenia, co zapewni smak niezwykłej przygody.


Łukasz zwany „Dudkiem”, Karolina, Michał, Łukasz, Piotr, Jan i Kamila – to siódemka zwariowanych przyjaciół pochodzących z Pabianic, którzy 24-letnim volkswagenem T3 zamierzają zwiedzić Bałkany. Żółte auto, pomalowane w łowickie wzory, do złudzenia przypominające samochód, jakim w kreskówce jeździł Scooby Doo z Kudłatym, Velmą, Fredem i Daphne, gdy tylko pojawia się na ulicach, wywołuje pozytywne emocje. Kolorowy bus, przez uczestników wyprawy nazwany „Światowidem”, ma pomóc nie tylko w zobaczeniu kawałka świata, ale także w propagowaniu polskiej kultury.


Metamorfoza T3


– Zorganizowanie takiej wyprawy siedziało w nas od bardzo dawna – mówi Łukasz Franczak. – Każdy chciał podróżować. Mieliśmy plany jeździć stopem po Europie, ale że w 7 osób jest to dość trudne, uznaliśmy, że musimy sobie znaleźć jakiś środek lokomocji. Marzył nam się volkswagen „ogórek”. Niestety, gdy sprawdziliśmy jego cenę, okazało się, że nie jest ona w naszym zasięgu. Padło więc na model T3 – opowiada „Dudek”.
Auto, którym 7-osobowa grupa studentów zamierza przejechać 5,5 tys. kilometrów, zostało kupione za nieduże pieniądze od rolnika, przez lata wożącego nim szparagi do Holandii. Jak na swój wiek, było w dobrej formie. Przede wszystkim jeździło, miało niezłą blacharkę i dobry silnik.
– Zanim na nie trafiliśmy, przez miesiąc pełniliśmy warty w internecie, szukając odpowiedniej oferty. Jak tylko go namierzyliśmy, zrobiliśmy zrzutkę i już następnego dnia pojechaliśmy go odebrać. Od razu nas urzekł. Nie przeszkadzało nam nawet, że wcześniej mieszkały w nim koty, co dało się stwierdzić po zapachu – opowiada Jan Czarnecki.


Doprowadzenie samochodu do dzisiejszego stanu zajęło studentom ponad trzy miesiące. Wszystko, co było możliwe, zrobili we własnym zakresie. Najwięcej czasu spędzili na szlifowaniu karoserii. – To była naprawdę pracochłonna robota, która wymagała od nas sporej determinacji. Prosto po zajęciach do późnych godzin wieczornych tarliśmy jego poszczególne elementy. Na naukę zostawały nam jedynie noce. Sen zredukowaliśmy do czterech, pięciu godzin na dobę. Na szczęście opłacało się. Dziś nasz pojazd wywołuje zachwyt wielu osób – mówi z niekrytą satysfakcją „Dudek”, który zdradza także, że autorem projektu graficznego „Światowida” został Piotr Szkudlerek.


– Nie będę ukrywał, że cieszę się z tego, że to mój projekt został wybrany. W pierwszej wersji samochód miał być oklejony małymi łowickimi kwiatkami, które zaprojektował Jasiek. Jednak w demokratycznych wyborach zdecydowano, że moja propozycja jest lepsza – mówi Piotr, który zdradza, że również wybór koloru podlegał głosowaniu. Wysoko był niebieski, ale ostatecznie, po długich naradach, padło na żółty. Dziś kolorowy volkswagen, w którym również w środku można znaleźć ozdoby ludowe, przy dobrych wiatrach może mknąć nawet 120/h.


Golonka, piwo i basen


Zakup auta i jego remont nie były jedynymi działaniami, jakich podjęli się pabianiccy studenci. By wyprawa mogła dojść do skutku, postanowili zdobyć na nią jakieś pieniądze. O pomoc i wsparcie pisali do różnych instytucji i firm.
– Trudno dziś zliczyć, ile maili z informacją o naszej wyprawie rozesłałam do różnych osób – mówi Karolina Drożdż. – Na początku mało kto deklarował jakąkolwiek pomoc. Dopiero, gdy udało się nam zdobyć pierwszych patronów, chętniej włączyli się też inni. Dziś naszymi opiekunami są: Uniwersytet Medyczny w Łodzi, gdzie większość z nas studiuje, szkoły językowa i kierowców, pabianicka fabryka narzędzi i firma Platinum Oil. Parę groszy udało się nam zarobić na wożeniu naszym busem młodych par do ślubu – wyjaśnia Karolina.


Różnego rodzaju akcje promocyjne i sam widok samochodu pomalowanego w ludowe wzory zaowocowały ciekawymi propozycjami także od osób prywatnych. – Podczas jednej z audycji radiowych, w których opowiadaliśmy o naszych marzeniach i planach związanych z wyprawą, zadzwoniła słuchaczka z Tomaszowa Mazowieckiego i zaprosiła nas na golonkę i piwo, z czego na bank skorzystamy – zdradza Łukasz Mokros. – Od innej osoby dostaliśmy zaproszenie do jej domu z basenem. Również tej propozycji nie zamierzamy odrzucać. Kto wie, może to będzie ostatnia normalna kąpiel, jaka się nam zdarzy po drodze – dodaje Kamila Kot.


«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA, WAKACJE

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg