Wakacyjna szkoła charakteru

Prawie dwumetrowy nastolatek spędza pięć dni w ciasnym wagonie kolei transsyberyjskiej, by później dwa tygodnie, z kilkunastoosobową grupą swoich rówieśników, pracować, znosząc upał i niewygodę. Na koniec mówi: „Jestem szczęśliwy”. Takie coś tylko w „Salezie”.

Kiedy ich rówieśnicy w czasie wakacji odpoczywali lub pracowali zarobkowo, czternastu uczniów wrocławskiego Liceum Salezjańskiego wybrało pracę za darmo, i to w niełatwych warunkach, wyruszając na dziewiątą już wyprawę misyjną. Po ostatnich wyjazdach do Ghany i Mongolii w tym roku młodzi spędzili miesiąc na Syberii. Pomagali przy budowie kościoła w Bijsku oraz renowacji dwóch cmentarzy. Zawieźli też w prezencie dla miejscowej parafii figurę Chrystusa, stacje drogi krzyżowej oraz relikwie bł. Jana Pawła II.

Gorąco jak na Syberii

Dla Pauliny Pańczyk był to już drugi projekt misyjny. – Ubiegłoroczna wyprawa do Ghany zmotywowała mnie do kolejnego wyjazdu – mówi, dopowiadając: – Wiedziałam, że czeka nas doskonała przygoda, połączona z satysfakcją, bo pewne było, że zrobimy wiele dobrego. Niektórzy jednak nie mieli takiego doświadczenia. Wśród uczestników przeważali ci, dla których była to pierwsza w życiu tego typu ekspedycja. Należy do nich Kamila Sawicka, która przyznaje, iż w ubiegłym roku brała udział w pracach wolontariatu, jednak ostatecznie nie zdecydowała się na wyjazd. – Żałowałam tej decyzji, zwłaszcza kiedy czytałam relacje zamieszczane przez moich kolegów w internetowym dzienniku z wyprawy – tłumaczy i dodaje, że wtedy powiedziała sobie, iż kolejnego wyjazdu nie podaruje. – To była moja pierwsza podróż do Rosji i nie ukrywam, że ciekawość tego kraju była elementem, który także zadecydował o moim wyjeździe – zaznacza.

Pierwszą atrakcją, która czekała młodych Dolnoślązaków jeszcze przed osiągnięciem celu wyprawy, była podróż koleją transsyberyjską. Kiedy jedni mówią o ciekawych doświadczeniach, inni wspominają rozmowy z Rosjanami, wypytującymi o Wrocław i Polskę, Sergiusz Bareła przyznaje: – Perspektywa pięciu dni w pociągu trochę mnie przerażała. I zaraz dodaje z uśmiechem: – Każdy, kto ma dwa metry wzrostu, mnie rozumie. Podkreśla jednak, że mimo wszystko myśl o możliwości zwiedzania Rosji oraz świadomość, że jedzie się wykonywać prace, które będą pożyteczne dla konkretnej społeczności, rekompensowały niewygody. Licealiści zgodnie przyznają, że najwięcej wysiłku kosztowała ich praca przy budującym się kościele. – Były dni, kiedy temperatura dochodziła do 40 stopni Celsjusza, więc klimat dawał nam się mocno we znaki – mówi Paulina, dodając, że podczas gdy w ubiegłym roku w Ghanie było raczej chłodno, na Syberii słońce nie było sprzymierzeńcem wolontariuszy. – Czasem, by uniknąć upałów, przesuwaliśmy godzinę rozpoczęcia prac popołudniowych – mówią młodzi ludzie i z dumą wyliczają to, co udało się wykonać.

– Malowałam impregnatem podłogę kościoła – mówi Kamila. Ktoś inny opowiada o tonach przerzuconej ziemi, sprzątaniu terenu wokół placu budowy czy zasianym trawniku. Jakby tego było mało, uczniowie „Salezu” pracowali także przy renowacji dwóch cmentarzy. Jedno z tych miejsc było tak zarośnięte chwastami, że nawet nie można było dojść do znajdującego się tam dużego drewnianego krzyża – mówi Paulina. Jej koledzy dodają, że trudno było stwierdzić, iż znajdują się na nekropoliach, ponieważ wysokie trawy całkowicie zasłaniały groby. – To jest niezwykłe uczucie, gdy uświadomię sobie, że zostawiłem po sobie na rosyjskiej ziemi ślad mojej pracy – podsumowuje swoje doświadczenia z pobytu na Syberii Mikołaj Dąbrowski. – Może za kilkadziesiąt lat ktoś otworzy księgę pamiątkową parafii i zobaczy tam mój wpis.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg