Chciałabym podzielić się tym z czytelnikami Gościa, gdyż tamten artykuł pozostawił ogromny niedosyt trzymania się na powierzchni, a pominięcia tego, co ma wymiar psychologiczny, duchowy, ale też zdrowotny, tego co najważniejsze dla nas - pisze czytelniczka Gościa Niedzielnego - bohaterka artykułu "Zosiu przyjeżdżaj, ja rodzę.
Mogę tylko jeszcze podzielić się doświadczeniem, że zaproszenie Matki Bożej do swojego porodu, ale także macierzyństwa jest najlepszym, co się może przydarzyć kobiecie. Maryja doświadczywszy sama porodu całkowicie zgodnego z wolą Bożą, uczy nas też pięknie rodzić w tym miejscu, które Pan Bóg dał nam do rodzenia. Uczy pięknie otwierać się na plany Boże, potrafi trzymać za rękę i dodawać ducha, gdy wydaje się, że zbyt trudno, a taki moment w każdym prawie porodzie jest przy rozwarciu szyjki macicy na około 7 cm. Potem zaś uczy nas karmić piersią z miłością. Jest więc najlepszą Matką matek, najlepszą Przyjaciółką, wsparciem na czas porodu i całego macierzyństwa.
Moje i innych matek doświadczenia porodu pokazują, że to nie jest tak, jak ukazują media, że poród się Panu Bogu nie udał. Pomimo że jest to doświadczenie trudne i bardzo wymagające (wręcz ekstremalne), to równocześnie pełne piękna, zjednoczenia i cennych chwil, co nie zawsze jest łatwe do zauważenia w szpitalu pośród wenflonów, aparatury, kroplówek, wywiadów medycznych, pośpiechu, samotności. Poród jest zadany matce i ojcu do przygotowania się na spotkanie, do pięknego rozegrania i otwarcia się na to, co Pan Bóg dla nich przygotował. Zaufanie, otwarcie na ten dar ułatwia poród. Zamknięcie się, liczne obawy, strachy, niepokój, niepotrzebne ingerencje i różne grzechy potrafią poród zahamować, oddalić w czasie, a nawet zniszczyć.
Nie zachęcam do rodzenia w domu matek, które same są chore oraz mają chore dzieci oraz takich, które na co dzień radzą sobie z większością bólu, trudów przy pomocy tabletek oraz takich, które wolą szpital.
Zachęcam natomiast, by starać się każdą matkę, która ma rodzić, otoczyć przede wszystkim poczuciem bezpieczeństwa, zapewnić jej spokój i modlitwę. Zachwyt nad tym darem porodu sprawił, że nie tylko wymarzyłam sobie liczną rodzinę, ale też zostałam doulą - towarzyszką i wsparciem rodzącej matki i w miarę swoich kruchych możliwości taką pomocą służę (aktualnie mając półrocznego Andrzejka nie jest to możliwe). ”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.