O uczniowskich listach do Pana Boga, przebaczeniu tym, którzy krzywdzą, i czystej karcie w dniu ślubu z Tomaszem Piwowarskim rozmawia Monika Augustyniak.
Powiedział Pan, że miał obraz Boga jako sprawiedliwego sędziego. Czy ulega on zmianie?
Zdecydowanie tak. Takie patrzenie na Boga ma korzenie w moim dorastaniu. Wychowywałem się bez ojca. Na szczęście Bóg stawiał na mojej drodze mężczyzn, którzy w jakiś sposób mi Go zastępowali. Poza tym moja mama jest bardzo mądrą kobietą, dzięki niej nie mam tragicznych wspomnień z dzieciństwa. Nigdy też nie pogłębiała we mnie konfliktu z tatą. Ale mimo że miałem wujka, z którym spędzałem mnóstwo czasu, często czułem się sam. Wiedziałem, że nie ze wszystkim mogę uciec do mamy. W wieku, gdy powoli wkraczałem w dorosłość, zacząłem się mocno buntować. Pytałem Boga, dlaczego pozwolił na to, bym był sam, by tak potoczyło się nasze życie. Nieraz porządnie wygarnąłem Mu, co myślę i co czuję. Muszę przyznać, że przyjmował to z milczeniem (śmiech). Z pokorą pozwalał mi się wyszumieć, a potem okazywał swoją miłość.
Oczywiście, ja nie wszystko widziałem od razu, bo niektóre owoce dostrzega się dopiero po latach. W szkole wykonuję z uczniami takie ćwiczenie, podczas którego piszą listy do Jezusa, ja je opieczętowuję i wręczam im za rok. Często widać w ich oczach łzy wzruszenia. Tak samo jest ze mną. Kiedy patrzę wstecz, widzę niezwykłe działanie Boga w moim życiu. To, jak pozwolił mi spełnić marzenia, rozwijać pasje, pomógł ukończyć studia i być w tym miejscu, w którym teraz jestem. Myślę, że to też wpływ wspólnoty, w której przeszedłem rekolekcje i „rozdrapałem” stare rany. Ale owoc jest taki, że przebaczyłem mojemu ojcu. Co więcej, przed ślubem poprosiłem go o spotkanie, powiedziałem, że wybaczam jego nieobecność w moim życiu i to, jak wyglądały nasze relacje.
Podczas błogosławieństwa rodziny jeszcze raz powiedzieliśmy głośno z moją żoną, że przebaczamy wszystkim, którzy zawinili względem nas. Poprosiliśmy też o wybaczenie wszystkich, których skrzywdziliśmy. Chcieliśmy zacząć nowe życie z czystą kartą. Z jednej strony było to trudne, z drugiej – niezwykle uwalniające. Teraz myślę o tym, że sam chcę być ojcem, robić z dziećmi to, czego ja nie miałem szansy doświadczyć. I wiem, że mam ku temu doskonałe warunki.
To budujące świadectwo. A czy w okresie buntów nie miał Pan pokusy, aby przestać słuchać Kościoła, by spróbować żyć na własną rękę?
Nie. Kwestie moralne zawsze były dla mnie jasne. Zakazy i nakazy traktowałem jako lampkę ostrzegawczą, niebezpieczeństwo, a nie jak wymysł kilku biskupów. Sprawy używek, postów, in vitro, czystości przedmałżeńskiej i w ogóle Dekalogu były dla mnie od dziecka oczywiste. Mogę śmiało powiedzieć, że Kościół miał ogromny wpływ na moje wychowanie i z pewnością byłbym teraz w innym miejscu, gdybym go nie słuchał.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |