Ścieg biegnie na okrągło

Z ks. Jerzym mam pewną umowę. Jeśli umrę pierwsza, to odprawi mój pogrzeb i dopilnuje, by na pomniku zostało napisane: „Najlepsza kapciarka świata”...

Dzień w dzień trwa produkcja

Pierwszą przepustkę pani Helena wspomina niezbyt dobrze. Idąc ulicą, cały czas myślała, że wszyscy widzą w niej skazaną. Była tak zdenerwowana, że nawet się przewróciła, przechodząc przez ulicę. Wszędzie wokół szum, duży ruch, a przecież w zakładzie karnym tego nie ma. Dzięki wsparciu dzieci, a także odwiedzinom u ks. Jerzego Dzierżanowskiego kolejne przepustki były coraz przyjemniejsze, a i wyjście na wolność nie było traumatycznym przeżyciem. Ale powrót do normalnego życia nie oznaczał rezygnacji z robienia bucików. Pani Helena mówi, że będzie je robić, dopóki będzie żyła. W jej mieszkaniu na okrągło, dzień w dzień, trwa produkcja. Nie dla zysku. Dla ludzi. Pani Helena wstaje wcześnie, około 5 rano, i już od świtu myśli o swojej domowej manufakturze. Maleńkie papcie w żywych kolorach powstają nawet w trakcie spotkań ze znajomymi, odwiedzin u schorowanej sąsiadki czy oglądania telewizji. – Nie mam żadnego problemu z tym, żeby jednocześnie rozmawiać z kimś i robić na drutach – twierdzi. Jej wyroby trafiają już nie tylko do polskich domów, ale i do Polonii w Kanadzie i USA. Kiedyś jej wnuczka w przedszkolu powiedziała, że ma babcię znaną na całą kulę ziemską, bo robi takie niezwykłe pantofelki. W efekcie pani Helena musiała zrobić paputki także dla... przedszkolaków. – Najbardziej czasochłonne są bąbelki, którymi ozdabiam każdy bucik. Najpierw robiłam je na tekturze, ale to wymagało więcej pracy. Dlatego nauczyłam się je robić na dwóch palcach, żeby mi to nie zajmowało pół dnia – mówi.

Za każdym bucikiem historia

W zakładzie karnym, gdzie nie brak przekleństw i agresji, nie dała się wciągnąć w półświatek. – Miałam szczęście, że mogłam pracować społecznie, bo i sprzątałam u pielęgniarki, i w administracji, a nawet w kantynie. Przede wszystkim poznałam księży, którzy regularnie przychodzili do więzienia. Spotkania i rozmowy z nimi bardzo mi pomogły, odmieniły moje życie – opowiada kapciarka. – Życie pani Heleny to piękny przykład wychodzenia na prostą. Ona dziś nie tylko robi pantofelki, ale stale modli się za tych, którzy je dostają. Ludzie są wzruszeni. Przekazują dla niej listy i podziękowania – opowiada ks. Jerzy Dzierżanowski. Trochę wełny, para drutów, chęć do pracy i otrzymane zaufanie stały się ważnymi składnikami resocjalizacji. – Pani Helena zaskakuje mnie pogodą ducha. Jest przecież mocno doświadczona przez życie, ma nie najlepsze zdrowie, a zawsze tryska optymizmem. Z wielką radością z nią współpracuję – przyznaje duszpasterz. Z kolei panią Helenę cieszą historie, które ks. Dzierżanowski opowiada jej, przywożąc wełnę i odbierając kolejne kartony gotowych bucików. – Mówi mi o ludziach, którzy paputki dostają. Kiedyś wspominał o małżeństwie, które bez skutku stara się o dziecko. Przekazałam im wtedy jedną parę przez ks. Jerzego z zapewnieniem o modlitwie, żeby Pan Bóg pobłogosławił im dzieckiem. I ta pani zaszła w ciążę i ogromnie mi dziękowała. A przecież to nie moja zasługa... – mówi pani Helena.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg