O pieniądzach w świetle Ewangelii z ks. Jackiem Stryczkiem, prezesem Stowarzyszenia „Wiosna” rozmawia Piotr Legutko
Ale ten okres błędów i wypaczeń chyba mamy już za sobą. Polacy uwielbiają w mediach społecznościowych chwalić się domami, samochodami, podróżami zagranicznymi.
Może jest mniej katomarksizmu, ale obawiam się, że spora grupa, która z tego wyszła, wpadła z kolei w pułapkę konsumpcjonizmu. Wynika to z celebryckiego charakteru mediów, kształtujących pewne wzorce zachowań. To jest fakt. Ale z drugiej strony jeśli pyta się kogoś dawno niewidzianego, jaki ma teraz samochód, ten od razu zaczyna się tłumaczyć. Że może i nowy, ale już porysowany, a w ogóle to używany.
A na pytanie: „Co słychać?” odpowiadamy: „Stara bieda”. Myślę, że pokolenia urodzonego po 1989 roku to już jednak nie dotyczy. Stwierdzenie: „Żyję na własny rachunek” to dziś powód do dumy.
Dopiero zaczyna być to powód do dumy. Kiedy w 2011 roku pierwszy raz odbierałem nagrodę Polskiej Rady Biznesu, mówiłem, że wreszcie w kraju, gdzie się deprecjonuje osiągnięcia innych ludzi, można z dumą pokazywać sukces konkretnych przedsiębiorców. Ale dopiero teraz staje się to czymś naturalnym. Przez kilka lat w TVP trochę na siłę robiliśmy program „Paczka sukcesu”, bo tłumaczono nam, że ludzie nie lubią słuchać o sukcesach innych. Że Polacy są zazdrośni i generalnie ich to wkurza. Te kalki atakują nas na każdym kroku, sam obracam się wśród biznesmenów, którzy mają rozterki, czy w świetle Ewangelii wolno im zarabiać duże pieniądze. Jest więc o czym dyskutować.
Teza postawiona w Twojej książce, że pieniądz weryfikuje ludzi, wielu czytelnikom może się wydać dość ryzykowna. A co z tymi, którzy nie mają do pieniędzy smykałki albo uważają je za „łajno diabła”, jak mawiali pierwsi ojcowie Kościoła, i chcą się trzymać od nich z daleka?
Każdy powinien się z tym wyzwaniem zmierzyć, bo jest nam ono zadane. Tak czytamy w Ewangelii. Jeśli ktoś pomnożył pięć talentów, a to było 35 kilogramów złota, ma 100 procent zwrotu z kapitału i słyszy od Gospodarza, czyli Pana Boga: „W drobnej rzeczy byłeś wierny, nad wielkimi cię postawię”, to znaczy, że jest dobrze oceniany. Nie da się tego tekstu interpretować inaczej. Podobnie jak złej oceny tego sługi, który talent zakopał. I to jest razem bardzo spójne. Bo z czytaniem Ewangelii jest tak, że czasem wybieramy jeden pasujący nam fragment i wokół niego budujemy całą religię.
Na przykład: „Nie będziesz służył Bogu i mamonie”.
To jest jeden z elementów owej próby. Jak masz pieniądze, to one cię mogą zdemoralizować. Inny rodzaj próby mówi: „Poznamy cię po owocach”. Musisz być skuteczny. Nie ma katolika, który może być z tego zwolniony. Pieniądz jest jednym z weryfikatorów, nie powiedziałem, że jedynym, ale bardzo ważnym. Także dlatego, że jest „relacyjny”, zawsze pojawia się między ludźmi.
A co z tymi, którzy pieniędzy nie mają, choć pewnie bardzo by chcieli?
Kiedyś kierowałem się prostą zasadą: są ludzie biedni, a ja im muszę ulżyć. Teraz uważam, że nie mogę demoralizować biednego, stawiać go w takiej sytuacji, że nie musi się starać i jest narażony na potępienie. Zrozumiałem, że podstawą chrześcijaństwa jest stawianie wymagań. Tyle że nie jest to prawda powszechnie w naszym kraju uświadamiana. Mamona jest niegodziwa, gdy demoralizuje człowieka, ale czy bieda też tego z człowiekiem nie może uczynić?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |