Jedni popuszczają wodze fantazji i realizują plany, na które w ciągu roku nie mieli szans. Drudzy chcą się po prostu wybyczyć. Inni reperują swój budżet. Są wreszcie tacy, dla których odpoczynkiem jest walka. O idee.
Chlebem i… bananami
Ksiądz Wilk wciąga młodych do walki o ochronę życia poczętego, ponieważ nie chce się zgodzić na dyktat mediów, przekonujących, że dziś już niemal wszyscy są za aborcją. – Fenomen rajdu: przez te 6 lat spotkałem się w jednym mieście w Polsce z reakcjami negatywnymi, i była to Warszawa. Tylko tam. A przejechaliśmy wiele dużych miejscowości, np. trasa trzeciej eskapady wiodła wyłącznie przez duże miasta. To zatrważające: Warszawa to przecież nasza stolica – ubolewa duszpasterz. Zarazem rozumie, że wielu ludzi nie znajduje w sobie sił na protestowanie. Jest przekonany, że są jednak i tacy, których Pan Bóg do tej walki powołuje. Zalicza do nich siebie i swoich podopiecznych. Bez wahania inspiruje ich, by podejmowali zadania, które tylu przerastają. – To bardzo podnosi morale. Pokazuje, że jeszcze Polska nie zginęła. I dlatego trzeba mówić o dzieciach, w których ręce złożymy jej losy. Ale te dzieci muszą się najpierw narodzić. To nie może być zastęp pomordowanych – mówi z przekonaniem ks. Wilk.
Zazwyczaj są dobrze przyjmowani. Ludzie sypią im kwiaty pod koła. Bywa, że wyjeżdża po nich powitalny komitet lub wóz strażacki, by wprowadzić peleton do miejscowości. Raz dowiedziało się o nich z radia Koło Gospodyń Wiejskich. Kobiety czekały przy szosie. Żeby im cykliści nie umknęli, zastawiły ją szlabanem. Nakazały skręcać w boczną drogę. – Zajeżdżamy na jakieś podwórko. Tam ogromny stół. Na nim, prócz tradycyjnego jedzenia, 20 kg bananów i 200 drożdżówek. Jedliśmy je 3 dni – śmieje się ks. Janusz. – Pewien proboszcz dowiedział się o naszym przejeździe przez jego parafię z radia. W ciągu pół godziny postawił na nogi całą wieś. Uderzył w dzwon i ludzie się zbiegli. Wszyscy wspólnie modliliśmy się za poczęte życie.
Modlitwa to ważny element rowerowego pielgrzymowania. Eucharystia rozpoczyna każdy dzień, ok. 15.00 rajdowcy odmawiają w miejscu publicznym Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Widzą wyraźnie, jak bardzo Rajd dla Życia prowadzony jest przez słowo Boże. – Każdy rajd otwiera się tekstem o życiu. W tym roku było to czytanie o bezpłodnej Sarze, której Bóg obiecał potomka – mówi ks. Wilk. – Ponadto zdarzyło się tak, że rozpoczęliśmy rajd, gdy polski parlament przegłosował ustawę promującą in vitro. Dlatego podejmujemy także ten temat, mówimy napotkanym ludziom, że żadne eksperymenty i ingerencja medyczna w naturę ludzką nie zastąpią wiary w Boga. On potrafi wzbudzić życie tam, gdzie go po ludzku być nie powinno. Podjęliśmy też decyzję, by modlić się za pary, które bezskutecznie próbują począć potomstwo.
Błogosławiona podróżniczka
Wiozą ze sobą relikwie bł. Karoliny Kózkówny, patronki KSM-u i młodzieży – choć oficjalnie jeszcze nią nie jest, zostanie nią ogłoszona podczas ŚDM w Krakowie. Rajdowcy dla życia tym bardziej czują się zobowiązani, by w czasie postojów zapraszać młodzież na przyszłoroczne spotkanie z papieżem Franciszkiem. – Karolina jedzie na rowerze. Ona… lubi podróże. Leciała już paralotnią i samolotem – uśmiecha się ks. Wilk na wspomnienie poprzednich rajdów, które wiodły równolegle ścieżką powietrzną. Dostrzega, że błogosławiona ma patent na wkradanie się w serca młodzieży. – Jest jak taki dyskretny anioł. Uczy nas bycia razem. Z roku na rok obserwuję, jak młodzi są coraz bardziej zaradni. Na początku trzeba było przydzielać zadania, kto będzie zmywał, kto pakował. Teraz już tego nie ma. Sami garną się do pracy, bez komend. Taka właśnie była Karolina – szukała, gdzie mogłaby pomóc. Oni to samo. Młodym udziela się także jej męstwo.
Kacper Juszczak jest na rajdzie pierwszy raz. Już pierwsze dni dały mu porządnie w kość. – Jest ciężko, nawet bardzo. Ale trzeba się poświęcić. Nie ma opcji, że wymięknę – zapewnia z rycerskim zacięciem. – Trzeba stanąć w obronie życia. Bo kto za te dzieci będzie walczył?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |