Rodzice zadecydują

O koniecznych zmianach w polskim systemie edukacyjnym z min. Anną Zalewską rozmawia Agata Puścikowska.

Ale jednak pieniądze na zmiany w edukacji są niezbędne. Natomiast przerażenie części nauczycieli nie napawa optymizmem.

Po kolei. Pieniędzy bardzo szukać nie trzeba, bo nimi dysponujemy. Musimy je jednak rozdysponować z większym sensem. Ogromne sumy wpompowano w subwencje na sześciolatki w klasach pierwszych, jak wiadomo – ze skutkiem opłakanym. Obecnie tworzymy takie rozwiązania, które naprawdę rozwiną polską szkołę. Jeśli natomiast chodzi o „przerażenie” części nauczycieli, to zapewniam, że jego skala jest sztucznie pompowana. W lutym otwieramy narodową debatę o polskiej edukacji. Będziemy rozmawiać, szukać najlepszych rozwiązań. Zapewniam: będzie to dialog, a nie monolog. I nie tylko teoretyków, ale przede wszystkim – praktyków.

Zapowiedź likwidacji gimnazjów spotkała się jednak już ze sporym oporem. Gdy napisałam komentarz na ten temat, otrzymałam dziesiątki listów od zdenerwowanych...

...nauczycieli gimnazjalnych? Właśnie. Chciałabym, żebyśmy przestali zawężać sprawę całej polskiej edukacji li tylko do sprawy gimnazjów. Nauczanie nie przebiega na jednym etapie: albo w podstawówce, albo gimnazjum czy liceum. To jest proces, który trwa wiele lat i musi być tak zaplanowany, by był całością, by przebiegał płynnie, a jego etapy mądrze się uzupełniały. Aż do skutku – dobrego wykształcenia i wychowania dojrzałego człowieka. Obecnie mamy sytuację dramatyczną. Proces edukacji jest zaburzony tym, że każdy etap edukacji jest poszatkowany, oderwany od siebie. W efekcie na przykład studenci na pierwszym roku nie są przygotowani do studiowania. Dobre uczelnie tworzą tzw. roczniki zerowe, by przygotować studentów, wyrównać braki w wiedzy. Cóż się dziwić, jeśli gimnazjum przygotowuje do testu gimnazjalnego, a liceum to „kurs przygotowawczy” do matury. Przyzwolenie społeczne, by sytuację zmienić, jest absolutnie powszechne. Mówią o tym nauczyciele podstawówek, liceów, profesorowie uczelni oraz rodzice. Również część nauczycieli gimnazjalnych. Pozostali protestują, bo być może boją się utraty pracy. Zapewniam, że do tego nie dojdzie. Wygaszanie gimnazjów to będzie stopniowy proces. To nie rewolucja, lecz dokładnie zaplanowana ewolucja. Uczniowie go nie odczują wcale, nauczyciele w nowych warunkach również się odnajdą i będą mogli nadal z pasją i zaangażowaniem uczyć oraz wychowywać.

Właśnie: wychowywać. Ostatnimi laty różnie z tym bywało.

Dlatego trzeba to zmienić. Oczywiście, w procesie wychowania najważniejsza jest rodzina, rodzice. Szkoła jednak musi być im wsparciem, musi pomagać. Będziemy więc odpowiedzialni za stworzenie takiej podstawy programowej, w której elementy wychowawcze będą się łączyć z kreowaniem konkretnych postaw: szacunku dla historii, osób starszych, koleżanek i kolegów, wszelkich religii, odpowiedzialności za słowa czy zdrowej rywalizacji.

W przyszłym roku ma już nie być sprawdzianu szóstoklasisty. Wolę nie mówić o tym synowi. Przestanie się uczyć. Do testów...

Do testów! Otóż to. Dzieci obecnie uczą się właśnie „do testów”, a co za tym idzie, nie rozwijają pasji, umiejętności. Po prostu są formatowane (przepraszam za określenie) do właściwego wypełniania rubryczek. Zarówno na poziomie klasy szóstej, jak i niestety wcześniej, w klasie trzeciej (nad zmianą podejścia do tzw. trzecioteścików również będziemy pracować). Tymczasem dzieci powinny rozwijać pasje, powinny pogłębiać wiedzę dla samych siebie, a nie oceny. Sprawdzian klas szóstych tak naprawdę nie sprawdza realnej wiedzy, nie informuje o niczym, lecz niepotrzebnie stresuje, w dodatku generując zbędne koszty. Dlatego czas z tym skończyć.

Usłyszałam, że wygaszanie gimnazjów spowoduje wygaszenie... szkół katolickich.

Ale w jaki sposób? Przecież liczba dzieci się nie zmniejszy. Nie upadną ani szkoły katolickie, ani społeczne czy prywatne. Chcemy stworzyć takie rozwiązania, by każda szkoła elastycznie potrafiła dostosować się do zmian.

Likwidacja tzw. godzin karcianych podobno odbije się na uczniu.

Retoryka kompletnie nieprawdziwa. Jak można było wprowadzić coś darmowego (nieopłacanego) i obowiązkowego jednocześnie? To czas pracy, za który nie ma wynagrodzenia. Godziny karciane są po prostu niemoralne, upokarzające dla nauczycieli. Żeby nauczyciele pracowali z dziećmi poza godzinami lekcyjnymi, wystarczy przeorganizować ich pracę, zapewnić ku temu warunki i oczywiście zapłacić za ten wysiłek.

Kiedyś zadałam podobne pytanie minister pełnomocnik od spraw równościowych, co wywołało sporą awanturę. Teraz zadaję je Pani: czy szkoła katolicka ma prawo nie zatrudniać zdeklarowanej (otwarcie deklarującej swoje preferencje) lesbijki?

Oczywiście. I to nie ma nic wspólnego z dyskryminacją, lecz jest konsekwencją praw rodziców w obszarze wychowania dzieci, wyboru określonych wartości. Każda szkoła o określonym profilu, w tym określonej deklaracji religijnej, prócz tego, że funkcjonuje w konkretnym systemie, ma prawo tworzyć własne kryteria doboru pracowników. Pracowników, którzy najlepiej będą wpisywać się w profil placówki. Na tym polega wolność.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg