Mają za sobą tragiczną historię, wierzą, że przed nimi normalna przyszłość.
Ośrodek dla bezdomnych kobiet i rodzin przy ul. Ogrodowej w Wałbrzychu funkcjonuje już przeszło 2 lata. Obecnie mieszka w nim 26 samotnych pań, 9 samotnych matek, 2 pary i 19 dzieci. Najmłodsze ma miesiąc. W schronisku dla mężczyzn przy ul. Pocztowej mieszka 79 osób. W całym mieście jest około 250 bezdomnych korzystających z różnych form pomocy – i pewna liczba takich, którzy nie chcą jej nawet zimą.
Coraz młodsi
– Te osoby na ogół trafiają w końcu do szpitala, a potem do nas. Ale często nie umieją się już przystosować, ponieważ przez lata funkcjonowały w tak zwanych społecznościach niemieszkalnych. Dla nich otrzymanie własnego lokalu socjalnego, do czego przygotowujemy, często kończy się powrotem do punktu wyjścia. Tradycyjnym problemem jest alkohol, ale przyczyn bezdomności jest więcej. U kobiet na przykład śmierć męża. Nie mogą znaleźć pracy, tracą mieszkanie. Narasta też problem z narkotykami, które powodują trwałe zaburzenia psychiczne, szczególnie, gdy te niebezpieczne używki miesza się z alkoholem. Rodzina boi się potem osoby z diagnozą poważnej choroby psychicznej, nie przyjmuje jej. Są też osoby po eksmisji, po zakładach karnych, ofiary przemocy seksualnej – wylicza Honorata Kur, zastępca kierownika zespołu do spraw bezdomnych MOPS-u. – Bezdomni są coraz młodsi i ich liczba stale wzrasta. W ubiegłym roku przyjęliśmy 12 nowych mieszkanek. Losy wielu z nich ułożyły się dramatycznie, ale nie tracą nadziei.
Z Warszawy
– Wyszłam z domu dziecka i nie miałam gdzie być. Zaczęłam nadużywać alkoholu, miałam zaburzenia osobowości, ale tu bardzo się zmieniłam. Strasznie choruję na zakrzepicę kończyn dolnych. Chciałabym mieć własny kąt, własne łóżko i nie tułać się już po ośrodkach. Może tu mnie wyleczą, pójdę do pracy, założę rodzinę. Praca – obojętnie jaka, pracowałam przez dwa lata w fabryce, dam radę. Przetrwałam to, co najgorsze, alkohol, narkotyki, odrzucenie przez znajomych, to i teraz sobie poradzę – mówi 23-letnia pani Patrycja.
Mieszkanki ośrodka starają się walczyć ze stereotypem osoby bezdomnej. – Sześć lat mieszkałam w Warszawie w pustostanie i mile to wspominam. Nikt nie wiedział, że jestem bezdomna; póki nie powiedziałam, to mi wierzyć nie chcieli. Nie chodziłam brudna, nie piję, staram się zadbać o wygląd mimo wieku i chorób, być przykładem dla młodszych mieszkanek. Można malować paznokcie, choć się nie ma domu. Dobrze robić cokolwiek, żeby czas mijał, ja lubię czytać różne książki i robić na drutach. W Warszawie spotkałam bardzo dużo bezdomnych, stosunki między nami układały się znakomicie, nie było kłótni, starałam się pomóc znajomym, żeby nie nadużywali alkoholu. Bardzo ciężko powiedzieć, jak im można pomóc, bo nie wszyscy chcą – przyznaje pani Marianna, wybrana przez inne mieszkanki na przewodniczącą ośrodka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |