Zamknięte w niedzielę sklepy to norma w Niemczech, Austrii czy Belgii. W Polsce supermarkety pracują pełną parą, a pracownicy nie mają szans na wolny dzień. Obywatelski projekt ustawy ma to zmienić.
Nie mówimy o zakazie handlu, tylko o jego ograniczeniu. Chcemy umożliwić pracownikom odpoczynek i spędzenie czasu z rodziną, żeby nabrali sił do ciężkiej pracy, jaką wykonują – podkreśla Alfred Bujara z NSZZ „Solidarność”, który jest szefem komitetu inicjatywy ustawodawczej. Wspólnie z innymi organizacjami „Solidarność” zbiera podpisy pod obywatelskim projektem ustawy zakazującej pracy większości sklepów w niedzielę.
Nie gęsi
Autorzy projektu podkreślają, że podobne przepisy sprawdzają się za granicą. - W całkiem niedalekich krajach jest normą, że sklepy są zamknięte, i jakoś te kraje funkcjonują - zwraca uwagę dr Piotr Koryś, ekonomista z Instytutu Sobieskiego.
W Niemczech przez większą część roku sprzedawcy mają w niedzielę wolne. Wyjątek zrobiono m.in. dla aptek, stacji benzynowych i sklepów znajdujących się na dworcach. Poszczególne landy wyznaczają kilka tzw. niedziel handlowych rocznie, przypadających np. w dniu dużej imprezy. W najbardziej liberalnym pod tym względem Berlinie sklepy mogą być w tym roku otwarte przez 8 niedziel. W Hamburgu – 4. W Kolonii – 3. W Monachium dopuszczalne są maksymalnie 4, ale w tym roku nie wyznaczono ani jednej.
W Austrii w niedziele i święta pracownicy handlu mają wolne. Sklepy są zamknięte zwykle już w sobotę o 17.00. W Belgii niedzielna sprzedaż jest zasadniczo zakazana. Wyjątkiem są m.in. piekarnie. Handlować wolno także w strefach turystycznych. W 2015 r. opór sprzedawców wywołała decyzja władz Brukseli, które za taką strefę uznały całe miasto. W Luksemburgu sprzedaje się tylko w pierwszą niedzielę miesiąca przez 4 godziny.
Ograniczenie handlu obowiązywało przez rok na Węgrzech. Zakaz pracy nie dotyczył m.in. małych sklepów. Autorzy węgierskiej ustawy podkreślali, że obroty drobnych sprzedawców wzrosły w tym czasie o ponad 5 proc., a liczba tworzonych przez nich miejsc pracy – o 3 tys. Jednak około dwóch trzecich społeczeństwa opowiadało się przeciw ograniczeniom. Opozycyjna Węgierska Partia Socjalistyczna zapowiedziała zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie. W związku z tym rząd sam cofnął przepisy.
Handel w niedzielę prowadzony jest – czasem przez całą dobę – w Czechach, na Słowacji, w Rosji i Finlandii.
Dwa lata za handel
Projekt zakazuje sprzedaży w niedziele, ale dopuszcza wiele wyjątków. Swoją działalność mogłyby prowadzić m.in. apteki, stacje benzynowe i połączone z nimi małe sklepy wielobranżowe, kioski, ciastkarnie i piekarnie (do godz. 13), nieduże kwiaciarnie, a także sklepy znajdujące się w hotelach, na lotniskach i dworcach. Niedziele handlowe wyznaczono na dwa ostatnie weekendy przed Bożym Narodzeniem, Niedzielę Palmową oraz ostatnie weekendy stycznia, czerwca, lipca i sierpnia. W Wielką Sobotę i Wigilię pracownicy kończyliby pracę za ladą o godz. 14.
Zakaz handlu ma objąć sieci franczyzowe, czyli supermarkety prowadzone przez prywatne osoby, ale działające pod wspólną marką, jak Carrefour, Lewiatan czy Żabka. Przedsiębiorca łamiący przepisy narażałby się na karę grzywny, a nawet 2 lat pozbawienia wolności. Praca byłaby dozwolona, gdyby za ladą stanął osobiście właściciel danego sklepu. Funkcjonować mogłyby również sklepy internetowe.
Nikogo nie ma w domu
Projekt „Solidarności” wsparł polski episkopat. - Mam głęboką nadzieję, że niedziela zostanie obroniona, przywrócona społeczeństwu. Społeczeństwo jest bardzo związane z wartością, jaką jest niedziela, przynależna do naszej europejskiej kultury i cywilizacji – stwierdził abp Wiktor Skworc, metropolita katowicki.
Autorzy projektu podkreślają, że to właśnie interes pracowników jest ich celem – chodzi o to, by niedziela była dniem, który będą mogli spędzić z bliskimi. Według danych Eurostatu w centrach handlowych pracowało w zeszłym roku 377 tys. osób. Jedna galeria zatrudnia zwykle 1–2 tys. ludzi: sprzedawców, ochroniarzy, osób zajmujących się sprzątaniem. „Solidarność” podaje, że 60 proc. pracowników handlu to kobiety. W hipermarketach – ponad 80 proc. Zgodnie z Kodeksem pracy wolna niedziela należy im się (jak wszystkim) raz na cztery tygodnie.
– W praktyce to znaczy, że można pracować przez 3 niedziele z rzędu, a w marketach w piątek i sobotę nie ma wolnego, bo wtedy obroty są największe – zauważa Alfred Bujara. – Kobiety zostawiają dzieci w domu, czasem same. Często nie mają nawet możliwości, żeby do nich zadzwonić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |