– Gdy ktoś mówi nam, że jesteśmy dla niego jak druga rodzina, to dla nas największa nagroda – mówi Jolanta Polednik, kierownik Dziennego Domu Opieki „Senior-Wigor” w Sośnicowicach.
Ten dom stworzony dla osób 60+, samotnych i potrzebujących aktywizacji, jest alternatywą dla spędzania czasu w swoich czterech ścianach. Został otwarty w październiku ubiegłego roku, razem z oddaniem do użytku nowocześnie zaprojektowanego Gminnego Centrum Społeczno-Kulturalnego. Oprócz skrzydła dla seniorów znajdują się tutaj także inne instytucje.
Budynek imponuje nowoczesnym wyglądem i rozwiązaniami wewnątrz. Znajduje się nieco na uboczu miasteczka, ale jeszcze w centrum, między miejscowym gimnazjum a przedszkolem, za którymi rozciąga się piękny widok na zieloną okolicę. Już przy wejściu widać duży napis „Senior-Wigor”, który jest nazwą nie tylko tego miejsca, ale też całego programu, przygotowanego przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Oznacza to, że podobne placówki działają także w innych miejscach kraju. W Sośnicowicach, w pomieszczeniach należących do gminy, prowadzi go Caritas Diecezji Gliwickiej, która wygrała konkurs na prowadzenie placówki.
Jak to działa?
W tutejszym domu zajęcia odbywają się od poniedziałku do piątku. Seniorzy zjeżdżają się z miasta i okolicy od 8.00 – kiedy czeka na nich śniadanie. Czas mogą spędzić razem do 16.00. Większość wychodzi jednak po obiedzie, bo wtedy pod ośrodek podjeżdża liniowy autobus. – Naszym celem jest pomoc w aktywizacji tych osób i integracji ze środowiskiem. Jak sama nazwa wskazuje, chodzi o osoby, które jeszcze chcą być aktywne, zagospodarować swój czas, zamiast samotnie spędzać go w domu. U nas uczestniczą w zajęciach różnego typu, mogą rozwijać się intelektualnie, poznawać nowe osoby i brać udział w wyjazdach czy imprezach. Seniorzy wykonują dużo prac ręcznych, które potem wystawiamy na organizowanych przez nas kiermaszach. Mamy też zajęcia muzyczne, z gospodarstwa domowego, biblioterapię… Czasami oglądamy jakiś dobry film czy wychodzimy na spacer. Byliśmy też w teatrze i palmiarni w Gliwicach. Nasz program jest dla zdrowia ciała i ducha. Tak to organizujemy, żeby każdego dnia było coś innego – opowiada Jolanta Polednik.
Atutem tego miejsca jest duża sala rehabilitacyjna, gdzie odbywają się wspólne półgodzinne zajęcia ruchowe. – Jeśli jest taka potrzeba, po konsultacji z lekarzem prowadzona jest też indywidualna fizykoterapia. Jest również możliwość odpoczynku na leżąco, bo nie wszyscy potrafią wysiedzieć tyle godzin – wyjaśnia. Wygodne leżanki ustawione są w sali do fizykoterapii w ten sposób, że kątem oka przez duże okna widać okolicę. Czasem jest głośne czytanie książek do poduszki, ale nikt się nie dziwi, gdy ktoś w tym czasie utnie sobie drzemkę. Dom ma być domem i każdy może czuć się tutaj bezpiecznie.
W grupie raźniej
Wszystkie osoby, które zostały przyjęte do DDO, funkcjonują samodzielnie, niektóre przyjeżdżają na zajęcia własnymi samochodami, co nie znaczy, że nie mają swoich ograniczeń. Pobyt w DDO i udział w zajęciach są darmowe, trzeba zapłacić tylko za wyżywienie. – Seniorzy tworzą naprawdę fajną i wesołą grupę. Gdy kogoś nie ma parę dni, to wszyscy się interesują, co się z nim dzieje. Są jeszcze mobilni, z humorem i pomysłami, dobrze się z nimi pracuje. Razem możemy jeszcze wiele rzeczy zrobić, bo te osoby mają potencjał. Bardzo lubią śpiewać. Przekonałam się o tym na przykład podczas naszego kolędowania, na które zaprosiliśmy gości z zewnątrz. Były wtedy występy i prezentacje. Już mam plan kolejnych przedstawień, bo widzę, że odpowiadają im ta- kie wyzwania i potrafią się zaangażować – dodaje Jolanta Polednik. Grupa liczy obecnie 20 osób i może się jeszcze powiększyć o kolejnych dziesięć. Pracuje z nimi pięć osób: dwie terapeutki zajęciowe, jedna fizykoterapeutka, kucharka i kierownik.
Póki człowiek może
– O tym miejscu powiedziała mi koleżanka, która zapraszała, żebym przyszła i zobaczyła, jak jest – mówi Anna Stochla z Sierakowic, która właśnie skończyła 70 lat. – Dzieci poszły w świat, mąż zmarł i zostałam sama. A tutaj spędzam trochę dobrego czasu między ludźmi. Rozmawiamy sobie o rzeczach przyszłych i przeszłych, organizujemy urodziny z ciastem, przychodzi pani, która gra na akordeonie. Osoby, które pracują z nami, są bardzo sympatyczne. Póki człowiek może, to się stara, trzeba sobie jakieś zajęcie znaleźć, bo wtedy jest się bardziej aktywnym, więcej się myśli i jest więcej zadowolenia. A w ogóle jest ciężko, bo renty i emerytury są za małe, ale dobrze, że tutaj płacimy za obiady w zależności od dochodu. Może nie każdy to docenia. Ja jestem zadowolona i chciałabym, żeby jeszcze więcej osób przyszło – zachęca.
Jedyną uciążliwością, którą widzi, jest dojazd. – Byłoby dobrze, gdybyśmy mieli jakiś busik, który by nas pozbierał, przywiózł i rozwiózł. Bo do autobusu trzeba być sprawnym – zauważa. – Ten dom się dopiero rozwija, ale żeby się rozwinął, potrzebuje pomocy, dlatego prosimy, żeby spojrzeć na nas życzliwie, żeby wszystko się udawało i działało także w przyszłości, w następnych pokoleniach – dodaje. – Nasi seniorzy to są bardzo wdzięczne osoby, serdeczne i ciepłe. Mają bogactwo swoich doświadczeń. Czasami są chwile, że możemy usiąść, porozmawiać i ich posłuchać, wtedy tworzy się taka szczególna więź – podkreśla Jolanta Polednik. To, co mówi, zgadza się z mottem, jakie dom wybrał sobie na swoją działalność: „Naprawdę istnieje tylko jedna radość: obcowania z ludźmi” (Antoine de Saint-Exupéry).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |