Przewodnik turystyczny nie musi ziać nudą. Może ziać grozą, nawet gdy opowiada o chrześcijańskich dziejach miasta.
Zwiedzanie to żelazny punkt większości wakacyjnych wypadów. Odpoczynek oczom niesie nieznana okolica, nawet jeśli nie ma w niej wiekowych kościołów, zamków lub baszty czarownic. A w Słupsku są. Tyle że znane. Co zrobić, by mieszczanie zechcieli odkryć je na nowo, a może i po raz pierwszy? Młodzi tropiciele słupskiej historii z Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Marii Dąbrowskiej postanowili nakręcić lokalny przewodnik. Nietypowy. Taki, który wciąga – w otchłanie słupskich tajemnic.
– Uznaliśmy, że nasz region jest niedowartościowany, jeśli chodzi o turystykę historyczną. Postanowiliśmy stworzyć szczegółowo opracowaną trasę turystyczną – wyjaśnia Elżbieta Wójcikowska z MBP, koordynatorka projektu „Tropem chrześcijan w wielokulturowym Słupsku”. Młodzi detektywi historii zaplanowali, że nakręcą przewodnik po mieście i wcielą się w role oprowadzających. Wcześniej wyznaczą trasę turystyczną. Powstanie film naszpikowany wątkami przygodowymi, sensacyjnymi, a nawet kryminalnymi. Skupili się wokół aktualnego wydarzenia, jakim jest 1050. rocznica chrztu Polski.
– Nie mogliśmy też pominąć osoby ks. Jana Giriatowicza, honorowego obywatela Słupska, znawcy tutejszej historii najnowszej i po prostu nietuzinkowego słupszczanina. Te trzy elementy zainspirowały nas, by nakręcić przewodnik po mieście tropem chrześcijan – podsumowuje koordynatorka.
Indiana Jones
Rąk do pracy nie trzeba było długo szukać. To uczniowie V Liceum Ogólnokształcącego i Zespołu Szkół Ekonomicznych i Technicznych w Słupsku. Większość już tropiła z biblioteką powojennych osadników na Ziemiach Odzyskanych. Wśród doświadczonych detektywów znajduje się licealistka Alicja Jakubiak. Skąd wzięła się w niej wrażliwość historyczna? Urodziła się 4 kwietnia 1998 roku, w 204. rocznicę bitwy pod Racławicami, jak wyjaśnia dowcipnie na swoim biogramie dostępnym na stronie internetowej MBP. Owszem, projekty biblioteczne pochłaniają mnóstwo jej wolnego czasu, ale to zarazem sposób, by go nie marnować. – Zamiast siedzieć przed ekranem komputera lub telewizora, mogę sięgać do lokalnej kultury, historii – mówi.
To procentuje także perspektywami na przyszłość. Dzięki szperaniu w historycznych faktach oraz główkowaniu, jak zainteresować nimi rówieśników, Alicja odkryła w sobie żyłkę dziennikarską. Po maturze ma zamiar kształcić się w tym kierunku. Ale na razie musi kombinować, myśleć nieszablonowo. – Projekt to nie siedzenie z książkami, to historia w praktyce. Chodzimy do kościołów, miejsc zabytkowych, dotykamy przedmiotów o historycznej wartości, czujemy ich zapach – relacjonuje nastolatka.
Młodzież wyznaczyła unikalny szlak turystyczny przebiegający od kościoła Najświętszego Serca Jezusowego, poprzez kościół św. Ottona, Zamek Książąt Pomorskich, kościół św. Jacka, kaplicę św. Jerzego, Basztę Czarownic, kościół Mariacki. Meta będzie w bibliotece, czyli dawnym kościele św. Mikołaja. Pierwsza próba scenariusza była niewypałem: przejść się z kamerą po ulicach, opowiadając ciekawostki o zabytkach? Słabe. Wzięli się więc za pisanie scenopisu z prawdziwego zdarzenia. Wiadomo, musiało być o skarbie. Emocje widza, główkowali, mogłaby budzić aura sensacji i niebezpieczeństwa, gdyby na przykład… hm… O tak! – na skarbie leżała klątwa. Domniemana czy prawdziwa? I tu cię mamy! Tak powstawała fabuła, w której przeciwności piętrzą się jak w hollywoodzkiej produkcji.
Dopiero druga część filmu wprowadza widza w obiekty. Niby po to, by opowiedzieć, gdzie były kręcone poszczególne sceny, jednak wiadomo: to tylko haczyk. Tajemniczy manuskrypt jest zainstalowany w fabule wyłącznie po to, by potem opowiedzieć o miejscu, w którym go znaleziono – o kościele św. Jacka. Natomiast Baszta Czarownic jest konieczna do rozwiązania zagadki filmowej, do której podpowiedzi są rozsiane w filmie jak w „Indianie Jonesie”. Widzowie będą myśleli, że znajdują XVIII-wieczne wskazówki, ale czy na pewno?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |