Terapia na padoku

Uczniowie Zespołu Szkół Specjalnych w Kadłubie dzięki jeździe konnej nabierają pewności siebie, przełamują strach i pobudzają do pracy uśpione mięśnie.

Rywalizacja i medale

Ostatnimi czasy na Rancho Gienia, gdzie miłość do zwierząt unosi się w powietrzu, odbył się szkolny finał jazdy konnej. Wzięli w nim udział uczniowie, którzy są na tyle sprawni fizycznie, że mogą samodzielnie utrzymać się na koniu. Indywidualny test sprawności oraz konkurencje jeździeckie oceniała Katarzyna Lisiak, a w prowadzeniu koni pomagali wolontariusze Marta i Dawid. Zza siatki, ze swojej zagrody, rywalizację na podoku podglądały dwie kózki miniaturki. Jedna z nich to przymilna Gienia, od której ranczo otrzymało swoją nazwę. Z kolei do dzieci oczekujących na huśtawce na swoją kolej przymilały się koty; jeden z nich to cały biały Kefir.

Zawody, choć niewielkie, dla uczestników chyba miały rangę co najmniej mistrzostw kraju, jeśli nie olimpiady. Z niecierpliwością czekali na swoją kolej, z przejęciem siadali w siodle i wykonywali kolejne zadania. Niektórzy kątem oka wyłapując skierowany w ich stronę obiektyw aparatu, odwracali się w jego stronę i szeroko uśmiechali. A gdy po obradach jury przyszedł czas na ogłoszenie wyników i dekorację zwycięzców, z dumą stawali na podium i odbierali medale. Ale chyba największa radość wybuchła, kiedy od s. Jolanty Wojtaszak, dyrektor Zespołu Szkół Specjalnych w Kadłubie, otrzymali nagrody.

Szkolny finał, który odbył się w ramach Europejskiego Tygodnia Sportu, był też formą sprawdzenia umiejętności przed zawodami jeździeckimi organizowanymi w Opolu w ramach olimpiad specjalnych. – To dyscyplina, która nie cieszy się zbyt dużym zainteresowaniem. Wynika to z tego, że zajęcia konne nie należą do tanich, a udział w zawodach bez wcześniejszego treningu mija się z celem. Od razu będzie widać, że dziecko jest nieprzygotowane i czuje się niepewnie na koniu – tłumaczy Roman Bem.

Rehabilitacja, która sprawia radość

– Koń, poruszając się, pobudza mięśnie jeźdźca, masuje je i tym samym rozluźnia. Sam ruch konia powoduje, że ludzkie mięśnie zaczynają pracować. Ogromną wartością jest też kontakt ze zwierzęciem, a dla niektórych dzieci samo jego pogłaskanie wiązało się z przełamaniem barier – podkreśla Katarzyna Lisiak. – Na początku niektórzy nawet nie chcieli wsiąść na konia, inni odważyli się, ale byli bardzo spięci. Teraz to się zmieniło. Na zawodach musieli przyjąć nawet to, że koń nie jest przez kogoś prowadzony za wodze, ale idzie sam. Oczywiście opiekunowie dla bezpieczeństwa szli obok, ale dzieci musiały się opanować, nie panikować i wykonać tor. Był slalom, było przejście przez drągi – opowiada instruktorka.

W zawodach, obok siedmiu chłopaków, wzięła udział jedna dziewczynka. To 14-letnia Natalka, która ma dziecięce porażenie mózgowe. – Córka jeździ na koniach od 12 lat, ponieważ korzysta z cotygodniowej hipoterapii. Zawsze wyczekuje tych zajęć – podkreśla Angelika Korzeniec, mama Natalki. Tłumaczy, że córka z końmi jest oswojona, nie boi się ich. – Natalka jest przeszczęśliwa, kiedy wsiada na konia. Jeżdżąc, szeroko się uśmiecha, a dla mnie to wspaniałe uczucie, kiedy widzę ją zadowoloną. Zajęcia konne ją wyciszają, uspokajają, ale też wzmacniają jej mięśnie kręgosłupa, dzięki czemu pionizuje się. Ruchy konia dobrze działają na mięśnie nóg, wzmacniają słabszą prawą stronę ciała Natalki – opisuje pani Angelika.

Podkreśla, że jest to forma rehabilitacji, która jej córce sprawia wielką radość. – Jazda konna i pływanie to dwie formy aktywności, które Natalkę najbardziej cieszą, dlatego nie wyobrażam sobie, żebym miała jej tego nie zapewnić – dopowiada.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg