W kolejnej wakacyjnej wędrówce przez diecezję zawitaliśmy do jedynej takiej wsi w Polsce, która zasłynęła sztuką utrwalania nietrwałego.
Co ja robię? Uszlachetniam błoto! – śmieje się Jerzy Sacha, artysta rzeźbiarz z Łysej Góry. „Błoto” to specjalna glina, która nadaje się do wypalania. Glinę rozrabia się z wodą, aż powstanie „zupa” o konsystencji żurku. Należy ją przefiltrować, by nie było w niej marglowatych cząstek. – Musi być idealnie czysta – podkreśla artysta. Tak przygotowaną glinę można odsączyć i wówczas powstaje plastyczna, dająca się urabiać rękami jak ciasto masa, którą można wypełniać różne gipsowe formy, na przykład ozdobne kafle, płaskorzeźby… Można też tworzyć z niej najbardziej fantastyczne rzeźby. – O, proszę, mamy tutaj taki blok czystej gliny. Z niej można zrobić wszystko – pokazuje ceramik.
By zaprezentować co nieco z trudnej sztuki ceramiki, pan Jerzy wyciąga niewielką formę kafla, nakłada do niej glinę, wygładza nożem powierzchnię, usuwając zbędną ilość materiału. Kafel musi wyschnąć, nie może pójść do pieca wilgotny. By uzyskać pożądany kolor, ceramik oblewa kafel białą glinką z odpowiednim tlenkiem metalu, który dopiero w piecu odkrywa swoje tajemnice. – Kiedy robiliśmy ceramikę architektoniczną, nakładaliśmy nieraz, jedno na drugie, trzy rodzaje szkliw. One przenikały się, zatapiały, dając pośrednie kolory, całą gamę barw – zdradza pan Jerzy. Mógłby – jak sam mówi – opowiadać o ceramice trzy dni…
Stacja X
Artysta nie potrafi zliczyć wszystkich miejsc, w których znajdują się jego prace. To z jednej strony wielkie powierzchnie architektoniczne pokrywane wielobarwnymi płaskorzeźbami, z drugiej zaciszne zakątki domów. W Polsce i za granicą. Wiele jego prac zostało wykonanych do kościołów. – Robiłem ścianę ołtarzową do kościoła w Kongo-Brazzaville. Ceramiczne płyty powstawały w Łysej Górze, a do Afryki popłynęły statkiem. Niedaleko stąd, w Porąbce Uszewskiej, można zobaczyć kapliczki przy grocie Matki Bożej, a w nich sceny utrwalone w wypalonej glinie – opowiada artysta. Dzieła pana Jerzego można też podziwiać w kościele parafialnym w Łysej Górze. Ceramiczne obrazy są tu zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Wchodzącego do kościoła wita m.in. płaskorzeźba patronki świątyni, Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Lampy pod chórem mają ceramiczne klosze. W ołtarzu głównym również króluje ceramiczna Madonna del Perpetuo Soccorso. Niżej Pan Jezus rozsiadł się z uczniami przy stole Ostatniej Wieczerzy. Tam, gdzie Jego serce, znajduje się tabernakulum. Zamiast ołtarzy bocznych ściany nawy zdobią płaskorzeźby. Z lewej Najświętsze Serce Jezusa, z prawej św. Józef. – Niezwykle ciekawa jest droga krzyżowa. Niby tradycyjna, ale… Proszę spojrzeć na stację X – „Jezus z szat obnażony”. Tunikę ewidentnie ściągają z Jezusa generał Jaruzelski i rzecznik ówczesnej władzy Jerzy Urban – pokazuje ks. wikariusz Mariusz Ogorzelec.
Ceramiczny szlak
Łysa Góra usiana jest obrazami z ceramiki. Wielobarwne ściany znajdują się w niegdysiejszym zakładzie spółdzielni Kamionka i tam, gdzie mieściło się biuro zakładu. Pełen ceramicznych elementów jest gmach nieistniejącego już Technikum Ceramiczno-Szklarskiego, które w latach świetności szkoliło młodych z całej Polski. Warto podejść pod dawny internat szkolny. Ściany zewnętrzne zdobią płaskorzeźby morskich stworów, a wejście przykuwa uwagę stylizowanymi postaciami dziewczyny i chłopaka. Przez wieś wiedzie Szlak Ceramiczny, którego założeniem jest promowanie łysogórskiego eksperymentu artystycznego, jakim było powstanie tu zakładu, szkoły, ale przede wszystkim wielopokoleniowej kadry fachowców, artystów, technologów, znających się na sztuce wypalania z gliny niezwykłych przedmiotów. Ich przegląd trzeba koniecznie zobaczyć w muzealnej sali na piętrze Gminnej Spółdzielni „Społem”, gdzie została otwarta stała wystawa „Skarby Łysej Góry”.
Mamy skarby!
Odkrywa je przed nami Janina Nosek, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Łysogórskiej „Krakus”. – Od dawna chodziła mi po głowie myśl, żeby w Łysej Górze powstało muzeum. Dzięki stowarzyszeniu udało się stworzyć jego zalążek. Ludzie pytają, dlaczego to robię. Przecież nie jestem łysogórzanką. Owszem, ale jak przyszłam pracować tu w szkole w latach 60. XX wieku, Łysa Góra to było „coś!”. Była niezwykła. Zachwyciła mnie działalność społeczna pod patronatem dr. Franciszka Mleczki, duszpasterska ks. Czesława Janigi. Chciałam ocalić od zapomnienia to, co było tu pięknego, wspaniałego, przede wszystkim jednak ludzi, którzy stworzyli tę wieś – mówi pani Janina. A łysogórską ceramiką na nowo zaczynają się interesować w całej Polsce. – Musieliśmy coś zrobić u siebie! – podkreśla prezes. Główna ściana sali muzealnej mieni się wielobarwnym ceramiką wykonywaną w Łysej Górze. Są tu przedmioty z gliny, ale i ze szkła, niepowtarzalne, bo spod ręki ceramików i malarek nigdy nie wychodziły takie same rzeczy. Niektóre mają typowo użytkowy charakter, inne są dziełami sztuki. Wśród tych ostatnich można zobaczyć prace Bolesława Książka, Jerzego Sachy i Nadziei Kowalow oraz wielu pracowników zakładu „Kamionka”. Swoimi dziełami mogą się też na wystawie pochwalić uczniowie Technikum Ceramicznego.
Ceramiczny gen
Czy łysogórska ceramika to już tylko historia? Janina Stoszko zaczęła pracować w Kamionce w 1968 r. – Byłam zdobnikiem ceramiki, malowałam. Jest to do dzisiaj moja pasja! – podkreśla pani Janina. Codziennie, przez 35 lat, brała do rąk a to paterę, a to wazon, na który nanosiła z gumowych gruszek przeróżne wzory malowane białą glinką. – Zmieszane z nią były różne tlenki – miedzi dawał kolor zielony, kobaltu niebieski, manganu czarny… Malowało się motywy roślinne, kwiaty, czasem skoczył na wazon mały jelonek lub kogut z kurami. Taki wyrób trafiał do pieca do przepałki, gdzie temperatura wynosiła około 700 stopni. Po wypaleniu nasza praca wędrowała do glazurowni, gdzie powlekano ją bezbarwnym szkliwem. I znowu do pieca, ale temperatura wynosiła już ponad 1200 st. – wyjaśnia malarka. O swojej pasji mogła opowiadać niedawno dzieciom, uczestnikom warsztatów plastycznych zorganizowanych w miejscowej bibliotece. – Takie warsztaty odbyły się już 3 razy. Z zadowolenia dzieci i młodych widać, że jest chęć i zapotrzebowanie na tego typu zajęcia, więc mamy nadzieję, że odbędą się kolejne. Chcemy przy okazji nawiązać do łysogórskich tradycji, do historii wsi, ludzi, którzy ją tworzyli – mówi kierownik biblioteki Dorota Prokop. – Byłam zaskoczona, że dzieci mają pojęcie o malowaniu, kompozycji. One mają coś w sobie, może jakiś łysogórski gen ceramiczny, artystyczny, który odcisnął swój znak na tutejszych mieszkańcach – dodaje pani Janina.
Symfonia na ptaszki i okarynę
Wyrabianiem ceramicznej galanterii zajmuje się w Łysej Górze Roman Gurgul. Pracował w Kamionce przez 25 lat jako modelarz. – Wprowadzałem konkretne projekty do produkcji. Dostawałem rysunek, robiło się model w gipsie aż do powstania ostatecznej formy, która służyła za wzorzec – mówi pan Roman. Na emeryturze postanowił wrócić do ceramiki. W jego warsztacie można usłyszeć piękne dźwięki dzwonków i śpiew ptaków. Jedne wydają go, gdy dmuchnie się w ogon, inne wymagają nalania do wnętrza wody i wówczas można wydobyć z małej figurki niezwykłe trele. – Robię też gliniane okaryny. Kiedyś chwycił taką okarynę wykształcony muzyk i tak zaczął na niej grać, że aż dziw, co można zrobić z takim prostym instrumentem, i to z gliny – śmieje się ceramik. Jego wyroby można spotkać w całej Polsce, od morza po góry. Zamawiają je m.in. sprzedawcy pamiątek. Choć noszą one podpisy z różnych miejsc, wzory na glinianych wyrobach pana Romana są łysogórskie. – W pracy pomaga mi syn. A dla mnie ta robota to odpoczynek, bardzo ją lubię – podkreśla.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |