Oprócz garnków, patelni i sztućców są tam też palety, pędzle i płótna. Wyszedł stamtąd niejeden Rembrandt, Vermeer, Caravaggio, a nawet... Matka Boża.
Obok konfesjonału swoje miejsce znalazł „Powrót syna marnotrawnego”. Idealne miejsce na słynne dzieło Rembrandta. – Bardzo podoba mi się, jak on malował ręce – mówi Danuta Myślińska z niewielkiego Borkowa w parafii Sulechówko. Na tym obrazie ręce mają szczególne znaczenie, co oddaje wierna kopia malarki amatorki, jak skromnie nazywa siebie artystka. Na ścianach kościoła parafialnego w Sulechówku wisi już ponad 60 obrazów, które wyszły spod jej pędzla. Są stacje drogi krzyżowej, tajemnice różańcowe oraz święci i błogosławieni: Jan Paweł II, Jan XXIII, Maksymilian Kolbe, ks. Jerzy Popiełuszko, franciszkańscy męczennicy z Pariacoto i wielu innych. Wszystko ręcznie malowane. Olej na płótnie. Innymi słowy – prawdziwe obrazy, tworzące świętą galerię.
Puste gniazdo
Pani Danuta jest przykładem tego, że na realizację pasji nie jest za późno nawet po 50. To właśnie wtedy mieszkanka Borkowa zaczęła malować. Praktycznie od zera. – Dzieci powychodziły z domu. Pojawił się syndrom opuszczonego gniazda. Trzeba było czymś się zająć – mówi malarka. – Zaopatrzyłam się w fachową literaturę, kupiłam pędzle, farby. Wszystkiego nauczyłam się sama metodą prób i błędów – opowiada. Aż trudno uwierzyć, że to możliwe. – Kiedy ksiądz chodził po kolędzie i zobaczył moje obrazy, też zapytał ze zdziwieniem: „To Pani?”. W ten sposób z domowego zacisza dzieła zaczęły trafiać do świątyni.
Pracownia (nie)malarska
Obrazy pani Danuty, głównie kopie wielkich dzieł znanych mistrzów, nie powstają w pracowni urządzonej w stylowej mansardzie. – Maluję w kuchni – przyznaje artystka, pokazując swój niewielki warsztat. Sylwetki wielkich świętych, przy których potem modlą się parafianie, nabierają kształtów tuż obok piekarnika i zlewu. Czyż to nie znak, który przypomina o tym, że świętość, także ta wielka, kanonizowana, zaczyna się od zwykłej codzienności?
Brak pokory i odwagi?
Jak czuje się mieszkanka Borkowa, kiedy wchodzi do kościoła parafialnego w Sulechówku, gdzie wisi 60 jej obrazów? – Nie rozglądam się. Nie patrzę na boki, tylko na wprost – śmieje się. Oczywiście, jest dumna ze swoich dzieł, jednak nie dlatego, że to ona je wykonała. – Cieszę się, że nasz kościół jest dzięki temu piękniejszy – mówi. Danuta Myślińska przyznaje, że piękno w świątyni jest dla niej ważne. – Czasami w kościołach są rzeczy, których nie powinno tam – mówi szczerze. Może należałoby je usunąć, ale nie znikają. – Bo ofiarowane, bo szkoda... – dziwi się malarka. Może to brak pokory u ofiarodawcy? A może odwagi czy wyczucia u duszpasterza? – W kościele powinny być rzeczy dobrej jakości. W kościele musi być pięknie. Niech sobie ludzie to uświadomią – apeluje artystka. Proboszcz z Sulechówka wciąż myśli o uzupełnieniu świętej galerii o kolejne postacie. Pani Danuta coraz więcej czasu spędza w... kuchni.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.