Małżeństwo usłane różami

Dziesiątka za niego, dziesiątka za nią, a trzecia – za dzieci. Różaniec warto odmawiać nie tylko w październiku.

Na dziecko czekaliśmy cztery lata. Pod koniec ciąży były komplikacje i kilka dni po narodzeniu Marysia zmarła. Od lekarzy usłyszałam, że nie mam szans na potomstwo. Wpadłam w depresję. Któregoś wieczoru, kiedy tak siedziałam i płakałam, mój mąż, który nie był jakoś szczególnie wierzący, przyniósł różaniec. Zaczęliśmy się modlić. Przez pół roku co wieczór odmawialiśmy tylko tajemnice bolesne. Innych nie byłam w stanie. Ta modlitwa bardzo nas zbliżyła, uspokoiła, a potem – wierzę w to mocno – pozwoliła poukładać życie od nowa – mówi Marta z Warszawy, która teraz wraz z mężem modli się w różach rodzinnej oraz rodziców za dzieci, m.in. za adoptowaną Zuzię.

O tym, jak skuteczna jest pozornie monotonna modlitwa na paciorkach, zapewniała sama Maryja siostrę Łucję w Fatimie: „Nie ma takiego problemu, ani osobistego, ani rodzinnego, ani narodowego, ani międzynarodowego, którego nie można byłoby rozwiązać przy pomocy różańca”. Święta prawda.

Bóg nie zwleka

Niezwykła intuicja młodziutkiej, żyjącej na początku XIX w. Francuzki Pauliny Marii Jaricot, chcęcej „uczynić różaniec modlitwą wszystkich”, doprowadziła do tego, że Francja, a po niej inne kraje i kontynenty, zakwitły żywymi różami. Najpierw modliło się w nich 15 osób, a odkąd św. Jan Paweł II dołączył do rozważań tajemnice światła, róże są 20-osobowe. Każdy ich członek codziennie odmawia dziesiątkę różańca, rozważając jedną tajemnicę. Zazwyczaj po miesiącu następuje wymiana tajemnic. Poświęcając codziennie zaledwie kilka minut, uczestniczy się w całym wspólnotowym różańcu, który jak podkreślał św. Jan Paweł II, jest „modlitwą ludzkiej solidarności”. Bo gdy kilka osób szturmuje niebo w tej samej intencji, Bóg nie zwleka z łaskami. W zamyśle Pauliny Jaricot róże miały być modlitewnym zapleczem misji i misjonarzy. Później rozszerzyły intencje, polecając Kościół, modląc się o pokój na świecie, nawrócenie grzeszników, w intencjach papieża… Teraz najszybciej przybywa modlących się za swoich bliskich: żony, mężów, dzieci, wnuki… W zawiązywanych w internecie różach modlitwy za dzieci uczestniczy już ponad 83 tys. osób! Powstały też róże małżonków pragnących potomstwa oraz takie, które wspierają rodziny niesakramentalne lub będące w kryzysie.

20 tajemnic szczęśliwej rodziny

W dwutysięcznej parafii św. Teresy z Kalkuty w Kobyłce róż jest 137. Wśród nich są internetowe wspólnoty wspierające kapłanów, wnuki, dusze czyśćcowe. – Chciałam znaleźć chętnych do jednej róży za mężów wśród znajomych na Facebooku – tłumaczy Ewa Laskowska-Stępień z Kobyłki, od ośmiu lat żona Grzegorza, mama czworga dzieci. – Zainteresowanie było tak duże, że w ciągu trzech tygodni zebrało się 14 róż, które wystartowały 8 grudnia 2016 r. Teraz jest ich 61. Modli się w nich prawie 1300 żon z Polski, USA, Kanady, Australii, Holandii, Irlandii, Litwy, Ukrainy, a nawet z Chin. Do zelatorek prowadzących poszczególne róże spływają świadectwa o mężach, którzy przestali pić, znaleźli pracę, odnaleźli się w roli ojca. Ewę Laskowską-Stępień najbardziej porusza jednak wiara kobiet, a jest ich niemało, które są w trakcie rozwodu lub mają go dawno za sobą, i które nadal modlą się za męża, nawet jeśli wszedł już w nowy związek cywilny.

Pani Agnieszka z parafii św. Augustyna w Warszawie jest przekonana, że na różańcu, wraz z pozostałymi 19 osobami, wymodliła nawrócenie męża. To nie był jedyny cud tej modlitwy. – W naszym małżeństwie nie było Boga. Były za to byle jakie święta i przykre docinki przed moim wyjściem na Mszę św. Bardzo mnie to bolało. Kiedy wstąpiłam do neokatechumenatu, było jeszcze gorzej. Kłótnie i walkę duchową miałam w domu każdego dnia. Nie mogłam tego znieść i po pół roku zrezygnowałam ze wspólnoty. Od znajomej usłyszałam o różańcu za mężów. Jeszcze tego samego dnia wysłałam zgłoszenie do róży internetowej – mówi pani Agnieszka. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po kilku tygodniach mąż pani Agnieszki zdobył się na szczerą rozmowę i przeprosiny. Zaproponował pielgrzymkę do Częstochowy. – Nie mogłam w to uwierzyć! Gościliśmy wtedy w domu młodych z Brazylii, którzy przyjechali do Polski na ŚDM. Daniel długo rozmawiał z naszymi gośćmi. Widziałam, że czasami miał łzy w oczach. Coś głęboko w nim się zmieniało – wspomina pani Agnieszka.

– W tym czasie zachorował nasz syn i istniało duże prawdopodobieństwo, że straci oko. Modliło się za niego kilka róż. A mój mąż po raz pierwszy ukląkł przy szpitalnym łóżku i też się modlił. Całkowite wyzdrowienie syna było cudem. Drugim jest to, że Daniel jest teraz ze mną w neokatechumenacie. W wieku 42 lat nauczył się modlić na różańcu, w czerwcu tego roku był na Męskim Oblężeniu Jasnej Góry. Niedawno pochował swojego ojca, który dzięki niemu przed śmiercią nawrócił się i przyjął sakramenty. Pani Agnieszka dodaje: – Dzięki Różańcowi z większą pokorą i spokojem przyjmuję codzienność. Nadal modlę się za męża. Modlę się też w róży za pięcioro moich dzieci i dzieci innych członków. Fizycznie, tak po ludzku czasami nie dałabym rady wszystkiego ogarnąć, ale czuję opiekę „z góry”.

Pomoże GROM

Agnieszka Strzoda (czwarte dziecko w drodze) z Targówka, kiedy była studentką, wraz ze współlokatorką z pokoju (teraz troje dzieci) modliła się o dobrego męża i szczęśliwą rodzinę. – Pan Bóg okazał się hojny, bo mój mąż jest wymarzonym wysokim brunetem – mówi z uśmiechem. Agnieszka jest twórczynią Projektu Róża, w którym już ponad 2 tys. osób modli się za współmałżonka lub przyszłego współmałżonka. Róże zawiązuje się na 20 miesięcy z możliwością przedłużenia. Modlitwa często bywa wzajemna. 1400 kobiet może liczyć na codzienne wsparcie GROM-u, czyli Grup Różańca Orędowników Małżonek. Grup jest już 70, tworzą je członkowie Przymierza Wojowników, katolickiej wspólnoty dla mężczyzn. – Mam świadomość tego, że nad moją żoną roztacza się parasol modlitwy – nie tylko mojej, bo sam miałbym kłopot z codziennym odmawianiem całego Różańca. Na ślubie przyrzekałem opiekować się żoną nie tylko w aspekcie materialnym, ale i duchowym – mówi Wojciech z Przymierza Wojowników. I dodaje: – Ta modlitwa wpływa na nasze relacje. Widzę, że łatwiej jest nam rozwiązywać konflikty i szybciej się godzimy.

Kryzys? Proście o modlitwę

Członkowie róż rodzinnych modlą się za swoich bliskich, ale są też róże, które swoją modlitwą pomagają małżonkom przeżywającym kryzysy. To 20 wstawienników łapiących za różaniec z myślą o małżeństwach zagrożonych rozpadem, walczących o dzieci podczas separacji czy rozwodu, modlących się o zranionych zdradą, dotkniętych przemocą, oziębłością i innymi trudnymi sytuacjami. Każde małżeństwo borykające się z takimi problemami może poprosić o ich wsparcie. – Gdy rozpadło się małżeństwo mojego szwagra i szwagierki, dla wszystkich był to szok. Cierpienie dotknęło nie tylko dzieci, ale miało ogromną siłę rażenia w przypadku dalszych krewnych. Widziałam, że małżonkom w trudnej sytuacji często brakuje sił na modlitwę, czasami wstydzą się o nią poprosić, żeby nie zdradzać się z problemami – mówi Ewa Micyk. Róża za małżeństwa w kryzysie, której patronką została św. Rita, w ciągu dwóch dni otrzymała prośby o modlitwę od ponad 100 par lub od osób z bliskiego otoczenia. To pokazało, że stała modlitwa o uzdrowienie relacji w małżeństwie jest potrzebna. Właśnie tworzy się druga róża modlitewna.

Jak dołączyć?

W przypadku róż internetowych wystarczy wysłać wiadomość o chęci przystąpienia do modlitwy. W odpowiedzi otrzymamy informację, kto jest patronem róży, jaką przydzielono nam do rozważania tajemnicę, kiedy rozpocząć modlitwę oraz materiały do rozważań. Róże dedykowane rodzinom działają też w parafiach. Warto o nie zapytać proboszcza. Róża za mężów: Facebook: RÓŻA ZA MĘŻÓW Róża za żony: www.grom.przymierzewojownikow.pl Róża za dzieci: www.rozaniecrodzicow.pl Róża za narzeczonego/narzeczoną: www.projektroza.pl Róża za małżeństwa w kryzysie: www.facebook.com/mamysiedobrze.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg