Z armią aniołów

Urodziła się z wadą serca i zdeformowanymi rękami. Biologiczni rodzice nie chcieli jej wychowywać. A jednak znalazła swoje szczęście.

Basia Bojanowska trafiła do domu dziecka w Rybniku.  Tam spędziła 20 miesięcy.  Wydawało się, że nie ma szans na normalne życie. Przygarnęli ją do siebie i mocno pokochali  Jadwiga i Franciszek Bojanowscy z Katowic. – Podczas spotkania rekolekcyjnego ksiądz opowiedział o małej dziewczynce, która samotnie zmaga się z kalectwem – mówi Jadwiga Bojanowska. – Wzruszyły i zarazem zasmuciły mnie losy tego maleństwa. Po kilku rozmowach postanowiliśmy ją zaadoptować.

Zuch dziewczyna

Basia szybko się zaaklimatyzowała w nowym domu. Jednak miała ogromne kłopoty z chodzeniem. Brak rąk powodował, że długo nie umiała samodzielnie wstawać  i utrzymać równowagi. Często się przewracała. Była cała obita i posiniaczona. Początkowo nie potrafiła też sama się umyć, ubrać i przygotować posiłków.  Jednak z biegiem czasu nabierała samodzielności. Została przyjęta do przedszkola i szkoły podstawowej.  Mimo wielu obaw zatrudnionych tam wychowawczyń świetnie sobie radziła,  a dzieci szybko ją zaakceptowały i polubiły. – Nie miałam problemów z nauką – mówi Basia Bojanowska. – Na placu zabaw zawsze jako pierwsza wdrapywałam się na szczyt drabinek, biegałam najszybciej ze wszystkich rówieśników. Gdy czegoś nie  umiałam, zastanawiałam się jak pokonać istniejąca barierę i próbowałam do skutku.

Gdy dziewczynka ukończyła osiem lat pojechała do Heidelberga w Niemczech. Tam przez kilka dni była obserwowana przez grupę lekarzy i naukowców. Specjalnie dla niej zaprojektowali i zrobili wiele przyrządów ułatwiających wykonywanie codziennych czynności m.in. sztućce i szczoteczkę do zębów. Na pożegnanie otrzymała też „matę antypoślizgową”, która powodowała, że w czasie lekcji książki oraz zeszyty nie spadały jej z ławki na ziemię. Nowa rodzina bardzo dbała o córkę. Basia nauczyła się jeździć na nartach, łyżwach, wrotkach i rowerze. W  każdą niedzielę obowiązkowo wszyscy chodzili do kościoła na mszę.

Gdy dziewczyna miała 14 lat lekarz zalecił jej zajęcia na basenie w Tychach.  Basia od razu pokochała pływanie. Pewnego dnia podszedł do niej Mirosław Jakubczyk i zapytał czy chce rozpocząć profesjonalne treningi. Natychmiast się zgodziła. Wyznaczyła sobie nowy cel w życiu. Zdobycie medalu na paraolimpiadzie w pływaniu.  W klubie było 15 zawodników, przeważnie nie mieli ręki lub nogi. Wspólnie  przez 5 dni w tygodniu uczyli się poprawnego wskakiwania do wody i sprintu pływackiego. Rok później Basia zaczęła startować w zawodach. Początkowo były to mitingi, potem ich ranga rosła. Zaczęła zdobywać medale na mistrzostwach Polski i świata. Rywalizowała z rówieśnikami m.in. w Niemczech, Czechach, Wielkiej Brytanii, Szwecji i na Słowacji.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg