To miał być koniec. Renata Makowska nie widziała już szans na ratowanie tego małżeństwa. Jedyne wyjście to zabrać dzieci i odejść – tak wtedy myślała. Pan Bóg jednak rzucił koło ratunkowe.
Najpierw poszliśmy z mężem Markiem do poradni, w której liczyłam na naprawienie tego, co myśmy popsuli. Nie udało się – wspomina, dodając, że kiedy wyszli z poradni, była załamana. – Popatrzyłam wtedy na katedrę i pomyślałam sobie: „Panie Boże, próbowałam, ale skoro nie wyszło”… Nie obraziłam się wówczas na Boga, a jedynie postanowiłam niczego więcej nie robić, by ratować małżeństwo – mówi. Wtedy zadziałał Bóg i przewrócił ich życie do góry nogami. Splot zdarzeń, spotkanych ludzi, rozmów i propozycja pewnego kapłana, by czytała „Teologię ciała”. Spróbowała i pomyślała, że nie da rady. – Odłożyłam, bo niewiele z tego rozumiałam. Ale od tego momentu w sercu pojawiała się myśl, by do tych tekstów wrócić. Więc wracałam i odkładałam, i tak w kółko – opowiada. Aż przyszła chwila, o której Renata mówi, że spłynęło światło. Ponownie wzięła teksty do rąk i nagle zaczęła wszystko rozumieć, wszystko stało się jasne i piękne. – To był moment, kiedy otworzyłam się na nowo na męża. Były łzy, rozmowy, przytulanie i odkrywanie siebie na nowo – wspomina.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |