– Idą, idą! – woła jeden z chłopców do grupki dzieci na placu zabaw przy ul. Dekutowskiego.
– Miałam 5 lat, gdy trafiłam do obozu. Pamiętam, że w środku był plac zabaw, a tam huśtawki, płytki basen i pompa do węża strażackiego. Wyglądała jak koń, więc „jeździliśmy” na niej z uciechą – wspomina Maria Campbell.
- Chodziło nie tylko o zabawę, ale też o pokazanie dzieciom, że dzień bez gier komputerowych, telewizora i PlayStation nie musi być stracony - mówi Jan Rymarczyk.
- Kto kiedyś wiedział o integracji sensorycznej? Nikt! Dzieciom nie była ona potrzebna, bo zdobywały sprawność podczas zabaw - tłumaczy Lilla Błaszczyk.
– Ta zespołowa praca nas zjednoczyła. Lepiej niż wspólny survival czy wspinaczka na skałce. Poza tym chcieliśmy dać coś od siebie – mówi Robert Tabaka.
Najważniejsze jest, żeby rodzice pozwolili swoim pociechom pójść na całość.
Jak umiejętnie uczyć tej samodzielności, by z jednej strony naprawdę nie wyrządzić krzywdy dziecku, a z drugiej też… nie podpaść wszechwiedzącym urzędnikom?
Piotr Franaszek, dyrektor Centrum Spotkania Kultur, opowiada o dotychczasowej działalności instytucji, którą kieruje, oraz o planach na przyszłość.
Kilkunastomiesięczna Jagódka i jej brat bliźniak Wojtuś dzielnie forsują wszystkie przeszkody w nietypowym ogrodzie. A jeszcze niedawno ich mama Ewa Kurdziel martwiła się, jak będzie z ich poruszaniem się...
Areta Wasilewska-Gregorowicz mieszka w Ursusie od 14 lat. Jest mamą czworga dzieci. I to one zainspirowały ją kilkoma pomysłami, które nieco odmieniły życie dzielnicy.