Jej świat odmienił się w szpitalu, podczas choroby córki. Zaczęła wspierać takich jak ona: rodziców chorych dzieci.
Bilety wyprzedane dwa miesiące wcześniej, komplety na widowni, a jednak „Merylin Mongoł” Nikołaja Kolady w stołecznym teatrze Ateneum budzi zastrzeżenia. Co więcej - pozostawia niedosyt.
Zazwyczaj bronimy się przed czymś, czego się boimy, co wymaga pracy, zabiera osobistą przestrzeń i uwagę innych.
Na pokolenie jakich ludzi wyrosną dzieciaki z „ciepłego chowu”, którym nawet pokłócić się nie można?
Kilkadziesiąt rodzin polskiego pochodzenia, które wiosną ewakuowano ze wschodniej Ukrainy, znalazło już nowe domy w Polsce. Wśród nich są trzy rodziny, które zamieszkały w Wałbrzychu.
W rodzinie Ewy i Krzysztofa Bońkowskich o wolnym miejscu przy stole pamięta się 365 dni w roku. I – co ważne – już 27 razy zajęli je mali przybysze.
Alina Koralewska jest zauroczona światem arabskim. Do wielu miejsc podróżowała sama. Aż trudno uwierzyć, że jest niewidoma.
Do kościoła na Rezurekcję płynęli łódką lub szli po lodzie. Wszystko zależało od pogody. A trzeba było przejść 7 kilometrów.
– Załadowano nas do bydlęcych wagonów. Od tej chwili przestaliśmy być traktowani jak ludzie. Jechaliśmy przez cztery tygodnie. Czasem pociąg zatrzymywał się na chwilę. Tylko po to, by strażnicy mogli wyrzucić trupy w przydrożne zaspy śniegu.
Kliknął z postanowieniem: teraz albo nigdy więcej. Oniemiał. Kliknęła: „Odbierz” – i życie już miało sens.