– Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, nie posiadałam się z radości. Uznałam to za cud. Gdy po dwóch miesiącach poroniłam, pokłóciłam się z Bogiem. I to tak na ostro. Byłam wściekła, że mi coś daje i zabiera – wyznaje Agata Michalak.
Nie wiadomo, ile mają czasu tu, na ziemi. Jedni może kilka dni czy tygodni, inni wiele lat. Dla rodziców nie są przypadkami medycznymi, ale ukochanymi dziećmi, które choć bardzo chore – są radością. Żeby doświadczyć miłosierdzia w praktyce, wystarczy popatrzyć na te rodziny.
8 czerwca 2013 roku na ślubie Sylwii i Rafała Świerczyńskich ich druhną była córka Natalka, a syn Krzysiek podawał im obrączki. Nikt by nie pomyślał, że ten uśmiechnięty chłopiec cierpi na autyzm. I że ten ślub, tak jak inne cuda w ich domu, stał się za jego sprawą.
- Lekarz powiedział nam, że nie ma szans, aby dziecko urodziło się zdrowe i że jeśli w ogóle przyjdzie na świat, będziemy je odwiedzać w hospicjum. - Czy chcecie takiego życia? - to zabrzmiało jak wyrok.
– Ludzie potrafią być okrutni. Pamiętam, kiedy usłyszałam od kogoś: „Z takim debilem to w kaftan i do szpitala” – mówi Justyna Jaworska.
Tułają się od 10 lat po Polsce, próbując normalnie żyć. Ale żadna instytucja nie mogła im do tej pory pomóc. Może gdyby ćpali, pili lub bili, byłoby łatwiej...
- Do dziś pamiętam słowa lekarki, która znieczulała mnie do zabiegu: „To wielkie szczęście. Najbliższa osoba będzie waszym orędownikiem”.
Tadek, Józek, Julek, Wojtek, Andrzej, Mietek, Maciek, Władek, Krysia i Staś – wśród nich jeden szafarz, dwóch księży i biskup – owoce miłości małżeńskiej Emilii i Józefa Słaby z Żeleźnikowej.
Na pierwszy rzut oka to dwie zwyczajne gimnazjalistki. Tak przynajmniej żarliwie przekonują, kiedy słyszą o sobie, że są bohaterkami. Kaja Stanaszek i Patrycja Bożek mają po 13 lat i umiały spontanicznie odwieść od samobójczego kroku mężczyznę.
Ze Stanisławą Celińską o trzymaniu się torów, cygańskiej duszy i cudach rozmawia Barbara Gruszka-Zych.