- Choć mamy sporo pracy, siostra zmusza nas do tego, żeby zasiąść z dziećmi. Muszę powiedzieć, że cała rodzina na tym zyskała – mówi Agata Zorn z Rumi, mama Grzesia i Kasi.
Coraz chętniej chcemy się przenosić z centrów wielkich miast na zaciszne wsie. Jednak po przeprowadzce często okazuje się, że wyobrażenia o życiu na łonie natury rozmijają się z rzeczywistością.
Jak to się stało, że zamiast napisu: „Kuchnia dla ubogich” mieszkańcy Wieliczki zobaczyli na świeżo ukończonym Domu Brata Kosiby wielkie litery: „Już Otwarte. Bar Ogólnodostępny”?
Robią to, co lubią. Wychowują czwórkę dzieci i wystarcza im na godne życie. Mieszkają na wsi, ale w ciągu roku spotykają tylu ludzi, że mógłby im pozazdrościć mieszkaniec wielkiego miasta. Kim są ci wybrańcy?
Klasyczne okrągłe i pełne brokatu oraz te o współczesnych kształtach stroją nasze choinki i mieszkania.
Uczniowie gorliwie wykonują polecenia nauczyciela, bo ta lekcja zdecydowanie zbliża do Boga.
Spotykamy się w rodzinnym studiu fotograficznym przy Krakowskiej, chociaż mówić będziemy o gotowaniu i koniach.
To, co na Nordzie (północna część Kaszub) jest głęboko wpisane w kulturę, na południu może pozostawać nieznane. Niezależnie jednak od rejonu „pòst je pòst” i jest święty.
- Nigdy nie myśleliśmy, że będziemy mieli aż czwórkę, a teraz czujemy, że to jest nasze powołanie. Wiemy, że tak naprawdę to życie On nam wybrał – mówią Ewa i Tomek Pogorzelscy.
Chipsy kiedy się chce, wzdychające dziewczęta, rozbita o kaloryfer głowa i wianki na wodzie – słowem: wakacje z Bogiem.