Niektórym niewiele brakuje do dziewięćdziesiątki, ale kiedy z zapałem co rano wkraczają do ośrodka przy ulicy Grzybowej, wyglądają na znacznie młodszych. – Bo tu czujemy się młodziej – mówią z uśmiechem.
Jedenaścioro - rzadko która babcia może pochwalić się taką liczbą wnuków. - Co rok, to prorok - śmieje się Barbara Kulczycka z Nowgorodu Bobrzańskiego.
Koszalińska Fundacja „Zdążyć z Miłością” rozpoczyna nowy projekt. Zapraszając osoby starsze na coś do jedzenia, chce dać im coś ważniejszego niż strawa dla ciała.
Zabawa ze szczyptą rywalizacji to przepis na udaną imprezę.
- Pikuty, klipa, czy maryjanka. Te i wiele innych gier przez lata królowały na naszych podwórkach. Dzisiaj dzieci wolą „bawić się” laptopem, tabletem czy komórką. Chcemy odkryć na nowo i spopularyzować dawne gdańskie zabawy – mówi Małgorzata Zamorska-Misztal.
– Rodzice i dziadkowie tak mnie wychowali, że zawsze byłam blisko Kościoła. Dla mnie jest to oczywiste, że jeśli jestem częścią wspólnoty, to nie mogę tylko brać, ale muszę również dawać – mówi Anna Jakubowska.
– Ktoś musiał zwrócić uwagę na osoby starsze, dostrzec ich potrzeby – mówią członkowie grupy, która powstała przed rokiem.
Mam 86 lat. Serduszko wysiada. Lekarze powiedzieli mi: "Może pani sobie siedzieć w fotelu albo patrzeć przez okno". Ani mi się śni. Biorę udział w porannej gimnastyce, a kiedy tylko świeci słońce, pierwsza lecę do ogrodu...
Czy imprezy, na których świetnie będą się bawić dwudziesto – i sześćdziesięciolatkowie, są możliwe? - Tak, mówią uczestnicy projektu „A w sercu ciągle maj, czyli spotkania międzypokoleniowe z walczykiem w tle”.
W Urzędzie Miejskim w Gdańsku otwarto w poniedziałek bar, który zatrudnia m.in. wychowanków domów dziecka. Bar prowadzi Gdańska Fundacja Innowacji Społecznej. Wyremontowane pomieszczenia przekazało na bardzo preferencyjnych warunkach, miasto.