Papież dzwonił do matki Vincenta Lamberta, aby udzielić jej wsparcia, kiedy walczyła o życie swego syna. Franciszek dzwonił wielokrotnie, ale się nie dodzwonił. Zostawił więc wiadomość. Było to bardzo wzruszające i osobiste przesłanie – wspomina Viviane Lambert w pierwszym wywiadzie po śmierci syna.
– Miałam 5 lat, gdy trafiłam do obozu. Pamiętam, że w środku był plac zabaw, a tam huśtawki, płytki basen i pompa do węża strażackiego. Wyglądała jak koń, więc „jeździliśmy” na niej z uciechą – wspomina Maria Campbell.
Gdy powiedział, że jego marzeniem jest zostać organistą, matce ścisnęło się serce. Pomyślała – piękne, ale nierealne…
Najpierw stali na kasie w supermarkecie. Później opiekowali się porzuconymi i chorymi. I zgodnie przyznają: to były wakacje życia.
Można się starać, przeliczać dni, robić idealne wykresy… a i tak w końcu zdesperowani rodzice przekonują się, że każde dziecko jest cudem. Bożym cudem.
Kulę ziemską okrążył prawie 500 razy, ale będąc na emeryturze, wykonuje kolejne okrążenie. Iła i boeinga zamienił na małą „Natalię”.
- Nie można zabić dziecka i nadal być tym samym człowiekiem - mówiła Irene van der Wende, holenderska działaczka pro-life podczas spotkania zorganizowanego przez Fundację "Pro - prawo do życia".
Leżąc na szpitalnym łóżku, zaczęła obserwować ruchy dziecka, wsłuchiwać się w bicie serca. Powoli przekonywała się, że w jej brzuchu nie rośnie „coś”, ale Piotruś.
„Bardzo chcemy wszystkich prosić, by nam kwiatów nie przynosić...” – podobne słowa można coraz częściej znaleźć na ślubnych zaproszeniach. Zamiast bukietów narzeczeni proszą o książki, artykuły szkolne czy kupony totolotka. Anna i Andrzej poprosili o... pieluchy.
Smutek rozdartego serca i nadzieja, że są tuż obok. Dziś wspominaliśmy te dzieci, którym nie było dane zobaczyć świata - martwo urodzone i abortowane.Zdjęcia: Karol Białkowski /Foto Gość