Na pierwsze spotkanie przychodzą z... lodołamaczem. – Takim sygnałem, że wszystko dobrze idzie, jest to, że lądujemy na dywanie. W przypadku dzieci każde spotkanie tak się kończy – śmieje się Sebastian Uzar.
Nie boją się rac, wystrzałów, krzyków czy... tramwajów. Nie są groźne. Za to – zwinne, szybkie i bardzo skuteczne.
Najpierw stali na kasie w supermarkecie. Później opiekowali się porzuconymi i chorymi. I zgodnie przyznają: to były wakacje życia.
Przez 18 lat jej istnienia przewinęły się przez nią pokolenia chłopaków. Dla wielu z nich była to jedyna szansa, by mogli się kształcić w szkole średniej.
- Dzisiaj dzieci często stają się niewolnikami komputerów i sieci. Warto zatem zorganizować im wypoczynek tak, by był on czasem dającym im różnorodność doświadczeń i wszechstronny rozwój - mówi ks. Janusz Steć, dyrektor gdańskiej Caritas.
Zabawa ze szczyptą rywalizacji to przepis na udaną imprezę.
Jeśli wśród pospolitego tłumu obojętnych znajdzie się perła nieobojętnego, trzeba ją czyścić i polerować.
Zagrać w piłkę z zamkniętymi oczami? Dla większości brzmi nierealnie, ale nie dla kilkunastu niewidomych chłopaków. Stworzyć zwartą drużynę z niepełnosprawnych – równie trudne zadanie. Oba przypadki łączy pasja, której nie ograniczają żadne bariery.
- To miejsce dla dzieci, które mają problemy z przyswajaniem wiedzy w zwykłych szkołach - mówi dyrektor Beata Michniewicz.
O cudzoziemcach, kontaktach polsko-czeczeńskich i pobycie w Polsce z Mamedem Khalidovem, zawodnikiem MMA, rozmawia Katarzyna Buganik.