- Spotkania są potrzebne zarówno rodzicom, jak i dzieciom, bo tutaj buduje się z dzieckiem więź inną niż w domu. A Oliwierek to wprost uwielbia. W każdy wtorek już od rana woła: „Do dzieci, do dzieci!” – mówi Dariusz Sobotoch, jeden z ojców.
Na wtorkowym spotkaniu jest jeden ojciec, Dariusz Sobotoch z Gdańska-Moreny. Młody, przystojny, uśmiechnięty. Troskliwie opiekuje się 2-letnim synkiem Oliwierem. Kiedy trzeba, podsadzi go na parapet okienny i pokaże, co słychać na ulicy, poszuka balonów porzuconych za kanapą, podmucha w małe kolano, gdy synek się przewróci. – Na spotkaniu jestem po raz drugi. Oboje z żoną pracujemy, ona tutaj, w Polsce, ja w północnej Walii. Ale chciałbym zmienić pracę, bo taka rozłąka z rodziną jest męcząca. Widzimy się wprawdzie z Oliwierkiem każdego dnia na Skypie, ale to nie to samo. Dlatego, gdy tylko przyjeżdżam na urlop, staram się poświęcić synkowi jak najwięcej czasu. Nawet przychodzę z nim do klubu – tłumaczy pan Dariusz. O Klubie Mam mówi w samych superlatywach, ale żałuje, że na spotkania nie przychodzi więcej ojców. – Wiadomo, że kobiety mają swoje tematy: zupki, pieluszki, zakupy. Oczywiście, dobrze jest tego posłuchać, ale chciałbym porozmawiać o wszystkim także z innym ojcem. Wiem, że większość z nich jest w pracy, ale zachęcam tych, którzy mają akurat wolny dzień, by przychodzili z dziećmi na zajęcia – mówi z uśmiechem. Bierze Oliwierka na kolana. – Ojcostwo zmienia mężczyznę – mówi.
Aktywne nawet w domu
W Trójmieście istnieją trzy kluby mam – dwa w Gdańsku i jeden w Gdyni. Być może już niedługo w Gdańsku jak grzyby po deszczu wyrosną kolejne. Fundacja Rozwoju Rodziny przygotowała projekt „Zakładamy Kluby Mam”, który otrzymał dofinansowanie z Urzędu Miasta. Zainteresowanie przeszło najśmielsze oczekiwania, bo wnioski złożyły... 42 mamy! Kilka z nich dopiero jest w ciąży ze swoim pierwszym dzieckiem. Jedna ma dziecko niepełnosprawne. – W projekcie przewidziałyśmy bezpłatne szkolenie dla liderek klubów oraz spotkania z liderkami najlepszych klubów mam z całej Polski. Wszystko potrwa od maja do października. Mamy nadzieję, że potem powstanie jak najwięcej nowych klubów w Gdańsku – wyjaśnia Elżbieta Krzysztoń, specjalista ds. promocji i kontaktu z mediami. – Jeden z radnych miejskich zarzucił nam, że projekt dyskryminuje mężczyzn, bo przeznaczony jest tylko dla mam. To nieprawda. Przecież tatusiowie także będą mogli aktywnie uczestniczyć w zajęciach – dodaje.
Na niektórych forach internetowych użytkownicy zarzucają, że kluby mam to tylko moda z Zachodu, która nikomu nie jest w Polsce potrzebna. Kobiety jednak stanowczo zaprzeczają. Mówią, że brakowało im w okolicy takiego miejsca, gdzie mogłyby się spotkać, porozmawiać, ale i pobawić z dziećmi. Ile można samotnie spacerować z wózkiem? Albo znosić pełen niezrozumienia i zdziwienia wzrok bezdzietnych znajomych, gdy opowiada się im o swoich dzieciach? A place zabaw nie zawsze spełniają wszystkie oczekiwania. – Należę do osób, które lubią być aktywne. Zależy mi też na aktywności moich dzieci. Nie pracuję zawodowo, więc prowadzenie klubu to moja forma realizacji siebie. Wprawdzie założenie takiego klubu to jednak trochę formalności i sporo poświęconego czasu wolnego, ale jednak nie żałuję. Widzę, że innym mamom ten klub jest potrzebny, i to mnie cieszy – zapewnia Monika Nadolska. Z wykształcenia jest matematykiem, ale poświęciła karierę pracownika naukowego, by zająć się dziećmi. Udowodniła, że mama siedząca w domu z dzieckiem nie jest kurą domową, ale wciąż tą samą kobietą, co przed urodzeniem dziecka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |