Wprowadzenie programu zdrowotnego związanego z in vitro oraz ratyfikacja Europejskiej Konwencji Bioetycznej jest próbą uspokojenia napięcia aksjologicznego i politycznego - wyjaśnia KAI dr hab. Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości.
Jego zdaniem przyszłość zapisów prawnych regulujących sferę bioetyki zależy od tego, jakiego rodzaju zastrzeżenie będzie towarzyszyć ratyfikacji Konwencji Bioetycznej przez Polskę.
"Osiągnięcia naukowe i ich najbardziej nawet obiecujące zastosowania nie mogą dokonywać się z pogwałceniem praw osoby ludzkiej. Należy więc stworzyć takie zapisy, które przeciwstawią się współczesnym zagrożeniom wynikłym z nieprzewidywalnego i nieukierunkowanego postępu biotechnologicznego, który uprzedmiotawia człowieka, czyniąc przedmiotem badań i manipulacji. Dlatego niezbędna jest ochrona jednostki w zakresie podmiotowym" - wyjaśnia minister.
A oto pełen tekst wywiadu:
Marcin Przeciszewski: Premier ogłosił pomysł ominięcia ustawy bioetycznej na drodze wprowadzenia "programu zdrowotnego". W oparciu o to procedura in vitro będzie refundowana przez państwo. Bardziej szczegółowe założenia do programu zaprezentował później min. Arłukowicz. Jak ten pomysł można ocenić z punktu widzenia prawnego oraz pod kątem dalekosiężnie pojmowanego interesu społecznego?
Min. Michał Królikowski: O politycznym wymiarze sprawy nie chcę się wypowiadać jako urzędnik państwowy. Z prawnego punktu widzenia nie jest ona dla mnie oczywista. Po pierwsze, program zdrowotny jest formą działania państwa, powoływaną w oparciu o art. 48 ustawy o działalności leczniczej. Polega na wprowadzaniu kompleksowych działań medycznych, mających na celu rozwiązanie systemowego problemu zdrowotnego. W tym przypadku bezpłodność par została objęta tym pojęciem. Nie pociągnęło to jednak za sobą zmiany rozporządzenia w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu programów zdrowotnych świadczeniach zdrowotnych. Dołączony do niego załącznik określa wykaz takich świadczeń i sposób ich udzielania. Nie ma w nim bezpłodności par, choćby dlatego, że brak możliwości zajścia w ciążę jest wynikiem dysfunkcji organizmu jednego z potencjalnych rodziców. Z formalnego punktu widzenia pozostaje dyskusyjne to, na ile zabiegi in vitro kwalifikują się obecnie do programu zdrowotnego.
Po drugie, wątpliwy jest sam art. 48 ustawy o działalności leczniczej. W świetle dotychczasowego orzecznictwa TK budzi on obawy co do zgodności z Konstytucją ze względu na przewidzianą w nim nadmierną dowolność Ministra Zdrowia w zakresie kształtowania przedmiotu programów zdrowotnych.
Trzeci zarzut, z którym należy się liczyć, dotyczy możliwości stosowania procedury in vitro w przypadkach, kiedy próby leczenia miały miejsce zaledwie przez rok, gdy tymczasem realne leczenie powodów niepłodności przez specjalistów wymaga co najmniej 2-3 lat.
Jeśli są takie wątpliwości prawne, czy w ogóle dojdzie do realizacji zapowiedzianego programu?
- Determinacja jest na tyle silna, że sądzę, iż dojdzie. Można obawiać się prób podważania konstytucyjności podstawy prawnej programu. Do tego niezbędne jest jednak uruchomienie kontroli zgodności tego przepisu z Konstytucją przez Trybunał Konstytucyjny.
Czy mogą zrobić to posłowie?
- Tak, pod warunkiem, że pod wnioskiem do Trybunału podpisze się ich 50.
Przejdźmy do pewnych szczegółów jakie zawiera program. Minister Arłukowicz ogłosił, że istniałaby możliwość tworzenia aż sześciu embrionów przeznaczonych do implantacji. Czy jest to zgodne z prawem?
- Prawo tego nie rozstrzyga, gdyż poza ogólnymi zasadami konstytucyjnymi, takimi jak ochrona godności człowieka i obowiązek poszanowania życia człowieka, nie istnieje w Polsce żadna szczegółowa regulacja kwestii bioetycznych dotyczących procedury in vitro. Jesteśmy jednym z nielicznych w Europie krajów, który takiego prawa nie ma. Nie dziwię się, że minister przewiduje możliwość tworzenia sześciu embrionów, gdyż takie sugestie dostaje od klinik, które przeprowadzają zabiegi in vitro. Zapewne gdy tworzą one mniej embrionów, nie są w stanie zapewnić skuteczności implantacji. Wszczepiają więc ich wiele ze względu na bardzo niski procent udanych implantacji. Nie zapominajmy, że procedura in vitro obejmuje też aborcję selektywną. Stosowana jest ona w sytuacji, kiedy w macicy rozwija się za dużo wszczepionych embrionów, co utrudnia utrzymanie ciąży.
A więc rządowy program zdrowotny tworzony jest pod dyktando tych klinik, które dziś przeprowadzają w Polsce zabiegi in vitro?
- Jest tworzony z udziałem tych, którzy mają doświadczenia w tej dziedzinie i od lat przeprowadzają zabiegi sztucznego zapłodnienia. Takie osoby są również reprezentowane w składzie Agencji Oceny Nowych Technologii Medycznych, która oceniała zasadność programu.
Jak dużo zabiegów in vitro przeprowadza się w Polsce?
- Tego nie wiadomo, gdyż nie istnieją żadne statystyki na ten temat, a same kliniki nie udostępniają danych. Jedynym śladem umożliwiającym weryfikację jest stopień wykorzystania środków farmakologicznych powodujących stymulację hormonalną. Wskazuje to na co najmniej kilkaset tysięcy zabiegów ciągu roku, ponad pół miliona.
A jak te sprawy regulowane są w Europie?
- Istnieją rozwiązania nadzwyczaj permisywne, a ich przykładem jest Wielka Brytania. Panuje tam przyzwolenie na prowadzenie badań naukowych na embrionach, jest możliwe tworzenie różnych form życia zwierzęco-ludzkiego (chimer), jest też możliwość klonowania. Badania prowadzi się nie stosując niemal żadnych ograniczeń.
Po drugiej stronie mamy model niemiecki. Wyrasta on z tradycji personalistycznej, gdzie obecna jest podmiotowa ochrona embrionu, w tym zakaz ingerencji w genom czy wykorzystywania embrionu dla innych niż w jego interesie celów, np. naukowych.
A jak jest w innych państwach naszego regionu?
- Większość krajów postkomunistycznych sytuuje się pod tym względem bliżej Niemiec.
Wyjątkiem jest Polska, gdzie formalnie wolno wszystko. Bowiem poza wspomnianą już ogólną normą konstytucyjną, mówiącą o godności każdego człowieka, nie ma rozwiązań ustawowych regulujących sposób postępowania. Nawet tworzenie chimer, czyli bytów zwierzęco-ludzkich bądź klonowanie człowieka nie są tu zabronione.
Na szczęście nikt tego nie robi?
- A skąd to wiemy? Jeśli ktoś ma ochotę, w ramach badań naukowych może tak działać. Nikt tego nie kontroluje. Można np. wyjmować jądro z komórki ludzkiej i wkładać ją w komórkę zwierzęcą i odwrotnie.
To dlaczego w takiej sytuacji premier zrezygnował z pomysłu ustawy bioetycznej? Przecież jeszcze latem padały deklaracje, że PO w oparciu o projekt Jarosława Gowina oraz projekt Kidawy-Błońskiej wypracuje jeden kompromisowy projekt?
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Na wzrost nowych przypadków zachorowalności na nowotwory duży wpływ ma starzenie się społeczeństwa.