Dwa lata temu grupa osób niepełnosprawnych intelektualnie "wyruszyła" w wyjątkową podróż, w "Himalaje". Pokonali 200 tys. kilometrów i wiele swoich słabości.
Wchodzę do kolorowej sali. Od razu kilkanaście par oczu zwraca na mnie uwagę. Zanim jeszcze zostanę przedstawiony, już większość osób podchodzi do mnie. Podaje rękę i mówi swoje imię. Zaczynają się pierwsze rozmowy. Pytam Monikę o najciekawsze zajęcia. – Robienie biżuterii – mówi. – Proszę pójść za mną – dodaje 26-latka. Monika z szafki wyciąga własnoręcznie zrobione bransoletki i kolczyki. Prawdziwe dzieła sztuki. Pytam, jak powstają. – Tego nie robi się długo. Wszystko zależy od koncepcji – tłumaczy. – Może sobie pan wybrać coś dla żony – proponuje. Potem pokazuje mi różne prace plastyczne i opowiada o swoich pasjach. – Najbardziej lubię podróżować palcem po mapie – dodaje. Słucham z ciekawością, bo to nie jest zwykłe oglądanie mapy. Monika o każdym miejscu potrafi coś powiedzieć.
Monika jest odważniejsza
W kuchni mama Moniki akurat wyjmuje ciasto z piekarnika. – Od maleńkości wyciągam córkę z domu, gdy tylko mogę. Dzięki temu nie boi się ludzi. Bardzo starałam się, żeby nauczyć ją i czytać, i pisać. Niestety, tabliczki mnożenia już nie dałam rady – wyjaśnia Irena Powchowicz z Niwisk, której córka cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. – Każdego roku staram się z nią gdzieś pojechać. Później to wszystko wspomina, podróżując palcem po mapie – dodaje. Pytam: – Co dały córce te dwa lata? – Ten projekt naprawdę odkrył nowy świat. W domu było: „Oj mamo, zrób sama”. A tutaj musi się podporządkować, posprzątać po sobie czy przygotować posiłek.
Przez te dwa lata Monika nauczyła się walczyć o swoje. Teraz jest odważniejsza – przekonuje pani Irena. – Takie projekty są bardzo potrzebne, bo jeśli osoby niepełnosprawne siedzą tylko w domu, to dziczeją. Próbowałam przekonać znajomą, żeby jej córka uczestniczyła w projekcie. Nawet parę razy tu przyjechała, ale nie udało się jej zaadaptować, bo siedziała chyba już za długo w domu. Czasem trzeba najpierw pomóc rodzicom. Projekt to też taka pomoc. Dwa razy w miesiącu rodzice lub opiekunowie spotykają się z trenerem. Pani Irena dodatkowo pomaga jako wolontariuszka. – W połowie projektu nagle zmarł mój mąż i nie mogłam się odnaleźć. Przyjazdy tutaj uratowały mi życie, bo chyba nie dałabym rady być sama w domu – wspomina.
Dwa lata i 200 tys. km
Projekt, którego dokładna nazwa brzmi: „Zobacz Nowy Świat – program aktywnej rehabilitacji społecznej w powiecie zielonogórskim”, to pomysł Ośrodka Integracji Społecznej działającego przy parafii św. Jozefa w Zielonej Górze. Rozpoczął się w 2011 roku, a w kwietniu tego roku się zakończy . Głównym jego celem jest to, aby osoby wykluczone, bądź zagrożone wykluczeniem społecznym z powodu niepełnosprawności umysłowej lub choroby psychicznej przywrócić do społeczeństwa.
– Realizowanych było pięć bloków: trening umiejętności samoobsługowych, terapia zajęciowa, trening umiejętności społecznych i interpersonalnych, trening umiejętności zagospodarowania wolnego czasu i psychoedukacja. Ponadto w lutym dołączyliśmy dodatkowe działanie w postaci treningu kreowania przyszłości. Jego głównym celem jest wsparcie uczestników w planowaniu swojej przyszłości po zakończonym projekcie – tłumaczy Jolanta Tajchert, koordynator projektu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |